O kilkudziesięciu potencjalnych donatorów powiększyła się baza Fundacji DKMS. To zasługa młodych wolontariuszy, którzy chcą ratować swoją koleżankę.
Jak najwięcej informacji
Inny z wolontariuszy, Michał Kapciak, także zdecydował się dołączyć do grona potencjalnych dawców szpiku. – Wcześniej nie było okazji, ale teraz pojawia się możliwość, że mogę komuś pomóc – wyjaśnia, zanim otworzy kopertę z zestawem rejestracyjnym. Wypełnienie ankiety oraz pobranie wymazu z wewnętrznej strony policzka trwa kilkanaście minut.
Jak podkreśla ks. Patryk, to niedługo, biorąc pod uwagę, jak wiele w czyimś życiu może to działanie zmienić. – Często przypominamy o wartości ofiarowywania siebie innym. W przypadku tej akcji nabiera to szczególnego wymiaru, bo mówimy o dosłownym ofiarowaniu cząstki siebie drugiemu człowiekowi, dla którego to sprawa życia i śmierci. Odmowa nie jest wykroczeniem, nie ma bezwzględnego obowiązku moralnego, ale każdy, kto decyduje się na taki krok, jest godny pochwały i naśladowania – zauważa duszpasterz.
Tydzień po akcji do młodych wolontariuszy dotarła wiadomość, na którą wszyscy czekali: znalazł się genetyczny bliźniak Ani! Jeśli badania potwierdzą, że może oddać swój szpik i na drodze nie staną żadne przeciwwskazania, dziewczyna wkrótce otrzyma szansę na normalne życie. Jej koledzy postanowili jednak się nie zatrzymywać. – Chcą przeprowadzić akcje rejestracyjne, które zaplanowali i zaczęli realizować, m.in. kilka akcji stacjonarnych w słupskich parafiach i szkołach. Takich osób jak Ania, czekających na znalezienie dawcy, wciąż jest bardzo dużo i im też chcą pomóc – dodaje. ks. Patryk Adamko.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się