W sali wiejskiej w Dalęcinie przedświąteczna praca wre. Domy i stoły ozdobi rozmaite rękodzieło.
Zofia Konieczna, która tydzień wcześniej uczyła bywalców świetlicy, jak pisać po jajkach woskiem, przyznaje, że ta tradycyjna metoda sprawiła uczestnikom sporo trudności. Zaledwie trzy osoby znały ją z dzieciństwa, pozostali robili pisanki po raz pierwszy. – Ale trzeba spróbować, by przekonać się, że każdy może sobie z tym poradzić – przekonuje pani Zofia. – To była też okazja do rozmów o dawnych czasach, tradycji. Fajnie wraca się do tych rzeczy.
Według niej szał na sklepowe ozdoby mija, ludzie chętnie tworzą je sami lub szukają takich na kiermaszach. Dlatego i Dalęcino wystawi swoje produkty na przedświątecznym kiermaszu w Połczynie-Zdroju.
Jak dodaje sołtys Dalęcina Zofia Atmanowicz, wioska zmienia się na lepsze, gdy ludzie mają okazję do regularnych spotkań. – To bardzo nas zintegrowało, widzimy że mieszkańcy chętnie przychodzą tu i to niekoniecznie, by coś zrobić, ale żeby pobyć z innymi, wypić herbatę, porozmawiać – mówi. Jak zaświadcza, przekłada się to na inne aktywności – ludzie przychodzą także wtedy, gdy trzeba wieś posprzątać, gdy jest jakaś potrzeba lub wydarzenie.
Wśród uczestników warsztatów są też uchodźcy z Ukrainy – pani Marina z 8-letnim synem Sławkiem. Do Dalęcina przyjechała z rodzicami i ze wzruszeniem mówi o sytuacji w ojczyźnie. Potem przyznaje, że polubiła polskie zwyczaje. – U nas też malujemy jajka na święta, ale każdy robi to sam, w domu. Nie ma czegoś takiego jak tu, że spotykacie się razem, w dużym gronie, jest wesoło, miło. Bardzo mi się to podoba – mówi Ukrainka.