Mimo kryzysu na rynku społeczna inicjatywa On-Eko w Sławoborzu ma się dobrze. A nawet zatacza szersze kręgi.
Założyć sklep nie jest łatwo. Utrzymać go w czasie kryzysu – tym bardziej. Zwłaszcza jeśli chodzi o taki, w którym nie trzeba płacić za towar. Monika Czajka od niespełna dwóch lat prowadzi w Sławoborzu sklep, a raczej punkt wymiany przedmiotów On-Eko i choć nie jest to działalność dochodowa, spełnia swoje cele: przekonuje ludzi, że ekologia jest tak łatwa, jak pozostawienie w osiedlowym pawilonie używanych przedmiotów, w zamian zaś wzięcie czegoś dla siebie.
Dwa lata działalności przypadły na czasy kryzysu – pandemii, wojny, podwyżek. Sławoborski projekt ekologiczny, choć jak inne momentami był bliski upadku, ma się nieźle: rozszerza działalność, zdobywa nowe rynki zbytu, inspiruje zapaleńców w innych miastach.
Rewolucję w interesie przyniosła pandemia – zamknęła w domu klientów, wizyty w punkcie były rzadkie, a przyniesione przedmioty musiały odbywać dwutygodniową kwarantannę, zanim mogły trafić do klienta. – A przecież w tym czasie musieliśmy utrzymać lokal, płacić czynsz. Zainicjowaliśmy więc nową formę – sprzedaż wysyłkową – opowiada pani Monika. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Przedmioty wystawione na sprzedaż trafiały na facebookową stronę stowarzyszenia On-Eko. Na inicjatywę "szybkich oddań" zareagowali internauci z całej Polski, w tym sporo kolekcjonerów. Obecnie fanpage ma 2 tysiące obserwatorów i stałych klientów. Niektórzy z nich zasilają sklep towarem – drogą pocztową. Inicjatywę wspierają też patroni w serwisie finansującym wartościowe projekty społeczne.
Więcej o inicjatywie można przeczytać w najnowszym nr. 23/2022 "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego".