- Naszą sprawą jest siew. Wzrost, to sprawa Pana. Ale prośmy o gorliwość w zasiewaniu, o to, by wystarczyło nam ognia, który jest z Niego, nie z nas - mówił bp Edward Dajczak przygotowującym się do ewangelizowania podczas Festiwalu Sunrise.
W domu rekolekcyjnym Koinonii Jan Chrzciciel w Błotnicy ponad pół setki ewangelizatorów z całej Polski przygotowuje się duchowo do ruszenia z Dobrą Nowiną do uczestników największego festiwalu muzyki elektronicznej w Polsce.
- Rekolekcje to czas zbierania tego, co się rozproszyło, zastanawiania, jaki jest właściwie cel tego, że wychodzimy na ulicę, że podejmujemy misję, że szukamy sposobów i form. Rekolekcje są po to, by nas rozpalić Bożym duchem i żebyśmy nie mieli żadnych wątpliwości, że to, co robimy ma sens - mówi ks. Rafał Jarosiewicz ze Szkoły Nowej Ewangelizacji, która od 12 lat przygotowuje inicjatywę „Przystań z Jezusem”.
A jaki jest sens głoszenia Ewangelii uczestnikom trzydniowej głośnej imprezy techno?
- Nie wchodzimy w buty Ducha Świętego. My mamy dawać świadectwo Miłości, której uwierzyliśmy. Niekiedy widzimy owoce naszego siania, ale najczęściej są one ukryte. My nie przekonujemy, ale pokazujemy, że jest miłość nie z tego świata – podkreśla duszpasterz.
Jak mówią sami ewangelizatorzy, to właśnie miłość jest tym, czego wszyscy szukamy, także uczestnicy Sunrise Festiwalu.
- Oni są naprawdę głodni miłości. Próbują to zagłuszyć alkoholem, dopalaczami, głośną muzyką i widzą, że to nie to. Dlatego przychodzą do nas - mówi Barbara Czukiewska z Warszawy. - Najważniejsze to być otwartym na tych ludzi i ich słuchać. To oni potrzebują wysłuchania i przyjęcia. Przyciąga ich uśmiech. W ubiegłym roku formuła głoszenia była taka, że to oni musieli nas zaczepić, zapytać, co my tu robimy. I tak się działo. Nasza obecność, nasze uśmiechy, życzliwość ich frapowały. Od tego się zaczynało. A kończyło niekiedy długimi rozmowami czy pytaniami: „Basia, ale modlisz się za mnie?” - opowiada ewangelizatorka.
Siostra Elżbieta Kmet od kilku lat bierze udział w „Przystani z Jezusem”, bo jak mówi:
- Jeśli naprawdę spotkało się Jezusa i dzieli się z Nim życie, to nie można usiąść z założonymi rękami. Duch Święty wypycha do drugiego człowieka - przyznaje salezjanka z Lubina. Przyznaje, że uczestnicy festiwalu różnie reagują na habit. Najczęściej pozytywnie.
- Był taki moment, że byłam noszona rękach - śmieje się s. Elżbieta. - Często słyszę „Patrz! Zakonnica!” za plecami, albo ktoś łapie mnie za rękaw i pyta, czy jestem prawdziwa. To dobry pretekst do zagajenia rozmowy, ale też moje świadectwo. Kiedy życzę im dobrej zabawy, dziwią się niekiedy: „Ty nas nie potępiasz?”. Nie, tylko proszę, żeby na siebie uważali. Moją rolą nie jest nawracanie, tylko pokazywanie Jezusa - opowiada.
W realizowaniu tego zadania pomocą ewangelizatorom są rekolekcje, które rozpoczęły się wczoraj wieczorem Mszą św. Duchowe przygotowania prowadzi bp Edward Dajczak.
- Kiedy dzisiaj mówimy, że Kościół musi szukać nowych dróg, że musimy szukać nowych słów, to nie dlatego, że nam ubyło ludzi, że zginęło z kościelnych ławek młode pokolenie. My mamy wrócić do takiego planu Kościoła, jaki miał Jezus. To jest główny motyw. Oczywiście, że chcielibyśmy, żeby było nas dużo, oczywiście, że naszym zadaniem jest ewangelizacja, ale kiedy mówimy o koniecznej przemianie, to myślimy o tym, jaką wspólnotę uczniów, jaki Kościół chce mieć Pan - mówił, podpowiadając, by wskazówki szukać w słowach Jezusa z usłyszanej Ewangelii.
- To, ci, którzy spełniają wolę Ojca. Jeżeli chcemy głosić Ewangelię”, trzeba zrobić wszystko, żeby pokój Chrystusa sięgnął naszych serc. On jest darem, nie naszą zasługą. Trzeba o niego wołać, a przede wszystkim otworzyć serce. Nie upierać się przy naszych ludzkich planach - podkreślał biskup.
W piątek ewangelizatorzy ruszą na podkołobrzeskie lotnisko, na którym przez weekend będą się bawić fani muzyki elektronicznej z całej Europy.