Na darłowski rynek przybyły tłumy, by wesprzeć hospicjum Caritas podczas Festynu Charytatywnego "Morze Miłości".
Na darłowskim rynku tłok i głośno – wielu mieszkańców i turystów przybyło tu 28 sierpnia, by bawić się na VIII Festynie Charytatywnym na rzecz Hospicjum Caritas w Darłowie.
Na stoiskach czekały na gości ciepłe potrawy, ciasto, rękodzieło, a także dwa tysiące losów, które wzięły udział w loterii. W tym roku sponsorzy zapewnili tak dużo atrakcyjnych nagród, że kolejka po losy się nie kończyła. Organizatorzy przygotowali mnóstwo atrakcji dla dzieci: pokazy animatorów na szczudłach, zabawy taneczne, bańki mydlane, balonowe show i nadmuchiwany zamek. Festynowi towarzyszyła kwesta do puszek. Program artystyczny rozpoczęła Szkoła Tańca Ewelina Nidzgorska S-TEN. Na scenie wystąpiła w koncercie Daria Didyna, Dariusz Kos, zespół Elice i zespół lokalnych samorządowców.
Jak szacuje Joanna Klimowicz, prezes Fundacji Charytatywnej "Morze Miłości", przez kilka godzin imprezy przewinęło się przez rynek kilka tysięcy osób. – Festyn organizujemy głównie z myślą o mieszkańcach i cieszymy się, że są tu obecni zarówno starsi, jak i młodzi czy rodziny z dziećmi – wylicza. – Widzimy, że nasz festyn zmienia się na lepsze: udaje nam się zaangażować coraz więcej osób, ponieważ mają one świadomość, jak ważne jest to hospicjum. Nasze imprezy i sama fundacja "Morze Miłości" obdarzone są zaufaniem, to jest już wizytówka miasta Darłowa – podsumowuje pani prezes.
Tego lata dochód z festynu przeznaczony jest na bieżące wydatki Hospicjum w Darłowie, a nie jak w latach poprzednich na zakup sprzętu czy poprawę warunków funkcjonowania w placówce. To wynik rosnących cen, a co za tym idzie kosztów utrzymania. Jak przyznaje ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor hospicjum, ta sprawa spędza mu sen z powiek.
– Jednym z celów naszych działań było zebranie wokół pacjentów ludzi, którzy z serca oddają im swój czas, ręce, pieniądze. I to się udało. Z czasem doszła do tego pomoc finansowa ze strony państwa. Obecnie czujemy poważny kryzys, jeśli chodzi o koszty utrzymania, a jak wiem, dotyka on hospicja w całej Polsce – mówi dyrektor. – To bardzo trudne dla nas, ponieważ na uwadze wciąż mamy naszych pacjentów i jako Kościół nigdy nie odstąpimy od łóżek chorych. Dlatego tak bardzo cieszy nas dzisiaj ten tłum na rynku, bo widać, że ludzie chętnie wydają pieniądze, wiedząc że przeznaczymy je na ludzi terminalnie chorych. Bez tego rodzaju wsparcia, bez fundacji, nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania naszego domu. Ten czas kryzysu to swojego rodzaju próba. Ona jest ważna, bo pokazuje, jak bardzo nas ludzie kochają.
Patronat honorowy nad imprezą sprawuje biskup Edward Dajczak i dyrektor prowincji gdańskiej franciszkanów o. Wojciech Kulig.