– Niektórzy pytają, dlaczego one są usteckie. Odpowiadam, że skoro usteckie mogą być krówki, to dlaczego nie różańce? – mówi z uśmiechem Arkadiusz, którego można spotkać w nadmorskim kurorcie.
Ta batalia wciąż trwa. Nie jest to prosta historia jak z niskobudżetowego filmu, na którego finiszu wszystko wraca do poprzedniego stanu. Tutaj niektórych zniszczeń być może nie da się już odbudować, jednak to, co zrodziło się w sercu Arkadiusza z usteckiej promenady, można podsumować jednym słowem – nadzieja. – Wiem, że nie chcę pić – mówi nasz bohater.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.