Nie sposób zliczyć realizowanych przez niego pomysłów, wydarzeń, inicjatyw i zwykłych odruchów serca. Choć nie ma go od 12 lat, pamięć o nim trwa – także w dorocznym spotkaniu na boisku.
Chyba nie było osoby w Słupsku, która nie znała Zbyszka Żynisa. Inwencją i energią, z jakimi działał, można by obdzielić kilka osób. – Wchodził w sprawę całym sobą, zarówno w działaniu sportowym, społecznym, miejskim, jak i kościelnym. Wszystko robił na maksa. Nie jestem w stanie odtworzyć całości jego pomysłów: turnieje, wyjazdy, gazeta, statuetki, przypominanie o pochodzącym z miasta Bronisławie Kostkowskim. Angażował się nie na sto procent, ale na dwieście. Działał zdecydowanie więcej niż pozwalały mu na to siły i zdrowie. Do dzisiaj wiele osób opowiada mi, jak Zbyszek pomógł im w życiu zawodowym i osobistym. O wielu sprawach dowiadywałam się po jego śmierci, choć wydawało mi się, że wiem, czym się zajmował – przyznaje Monika Żynis, żona społecznika.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.