Piękne są nowe skrzatuskie korony – rubiny, szafiry, bursztyn, złoto. Co tak naprawdę mówią o Panu Jezusie i Matce Bożej?
Tak się złożyło, że tegoroczne uroczystości skrzatuskie, mocno naznaczone znakiem nowych koron dla łaskami słynącej piety, zbiegły się z wydarzeniami na Wyspach Brytyjskich, związanymi ze śmiercią królowej.
Następca zmarłej Elżbiety II władzę objął automatycznie, a za jakiś czas odbędzie się jego koronacja. Możemy obserwować rożne zwyczaje monarchiczne, które z jednej strony są fascynujące, z drugiej - trącą myszką.
Sama korona, pochodząca z XVII wieku, która zostanie nałożona na głowę nowego króla, jakby nie pasowała do współczesnych strojów, ale jeszcze mniej pasuje do faktycznie symbolicznej władzy, która koronowanej głowie na Wyspach Brytyjskich obecnie przysługuje.
Nowe korony skrzatuskie są bardzo bogate w symbolikę. Pisałem o niej we wcześniejszym materiale. Trzeba przyznać, że nie są też jakoś przesadnie wystawne. Jak dla mnie, mają swój urok i lekkość.
Niezwykle ważne jest też to, że przy zbieraniu funduszy na ich realizację, przeprowadzony został duchowy program, w który niektórzy się włączyli. Poza tym, surowiec do ich wykonania pozyskano także ze składanych w Skrzatuszu przez wieki wotów. Można więc powiedzieć, jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, że są to korony wykonane z miłości i wdzięczności.
Zakładamy je, ponieważ chcemy wyrazić naszą miłość do Matki Bożej i Pana Jezusa, przedstawionych w piecie. Chcemy całemu światu powiedzieć, że Ona jest królową, a On królem naszych serc; że chcemy być Im poddani.
Jednak muszę przyznać, że koronowanie wizerunków Matki Bożej i Pana Jezusa, osobiście jakoś do mnie nigdy nie przemawiało. Utwierdzam się w tym przekonaniu, oglądając obrazki zza kanału La Manche.
Oczywiście, Chrystus jest królem. Mamy nawet taką uroczystość liturgiczną. Matka Boża też jest królową, co wyrażamy w 5. tajemnicy chwalebnej Różańca. Jednak kiedy widzę na ich głowach korony na wzór władców tego świata, myślę sobie - nie pasują jak ulał. Chyba nie o taką władzę, nie o takie poddanie, nie o taką cześć tutaj chodzi.
I może właśnie wyrażenie: "Nie o taką" jest tutaj kluczem do zrozumienia wszelkich maryjnych i jezusowych koronacji? Patrząc na korony Matki Bożej i Pana Jezusa i na głowy znajdujące się pod nimi, widzę kontrast - może jeszcze bardziej wyraźny w zestawieniu ze sceną piety.
Może zatem jest tak, że na korony trzeba spojrzeć jak na tło, które kontrastuje z tym, co znajduje się na nim, podkreślając jeszcze bardziej kontury tego, co istotne?