- Gdy rodzina zjednoczona, żadne zło jej nie pokona! - skandowali radośnie uczestnicy Marszu dla Życia i Rodziny, który przeszedł głównymi ulicami Wałcza.
Hasłami afirmującymi życie i rodzinę zapraszali wałczan do wyjścia z domów i przyłączenia się do świętowania. - Chcemy pokazać, że rodzina to siła. To ważne w dzisiejszych czasach, kiedy rodziny są tak poobijane, skłócone. Młodym, którzy boją się brać odpowiedzialność, chcemy świadczyć, że warto zakładać rodzinę i że można ze sobą przeżyć kilkadziesiąt lat. Nie ma co się bać. Jeśli idziemy z Panem Bogiem, On wszystko poukłada - zapewnia Robert Kur, wiceprezes Stowarzyszenia "Familia et Miraculum Vitae", które organizuje wałecki Marsz dla Życia i Rodziny.
Pełni radości i entuzjazmu uczestnicy przemierzyli główne ulice miasta. W tym roku nieco później niż zazwyczaj, ale za to znacznie dalej. - To chyba najdłuższa trasa, jaką przeszliśmy. Zwykle trzymaliśmy się centrum, teraz postanowiliśmy dotrzeć też trochę na obrzeża. Pomyśleliśmy, że chcemy dotrzeć tam, gdzie nas jeszcze nie było, zastukać do nowych okien - dodaje R. Kur.
- Chodźcie z nami, rodzinami, hej, hej, hej! - skandowali maszerujący, zapraszając tych, którzy zostali w domach do przyłączenia się i rozdając baloniki mijanym przechodniom.
Wydarzenie odbyło się w mieście po raz ósmy. Przemysław i Marta Drausowie biorą w nim udział co roku, bo - jak przyznają - życie jest dla nich wartością nadrzędną. - Żona, dzieci to motywacja do tego, by dobrze żyć, by wracać do domu z uśmiechem. Choć czasami jest pod górkę, to Pan Bóg daje nam oparcie - mówi pan Przemek, tata dwóch córek i czwórki dzieci w niebie.
Wiele z par, niezależnie od długości stażu małżeńskiego, pokonało trasę, trzymając się za ręce i podkreślając, że razem łatwiej idzie się także przez życie. I że warto zrobić w rodzinie miejsce dla Boga.
Wałecki Marsz dla Życia i Rodziny ma charakter ekumeniczny. Uczestniczyli w nim również razem ze swoimi duszpasterzami przedstawiciele parafii greckokatolickiej i zboru zielonoświątkowego.