Wyjechali ze Skrzatusza bogatsi nie tylko o własnoręcznie wykonane prace. Bez wahania przyznają także, że tworzenie wizerunku Maryi pod Jej czułym spojrzeniem i w gościnnych progach Jej domu to więcej niż tylko szkolenie warsztatu.
Późnym wieczorem, po pięciu dniach wytężonej pracy grupa może odetchnąć: ikony czekają już tylko na pobłogosławienie. Satysfakcję z dobrze wykonanego zadania i owocnie przeżytego czasu zakłóca jedynie świadomość, że… to już koniec. – Tu dziwnie inaczej płynie czas. Miałam wrażenie, że ciągle jest pora jedzenia. Bo wtedy jakbyśmy budzili się i musieli zejść do zupełnie innego świata – śmieje się Iwona Wszółkowska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.