W parafialnej salce praca wre, klej leje się obficie, a brokat sypie gęsto. Bo nie ma wątpliwości, że z własnym lampionem łatwiej trafić na Roraty.
Zaparkowane przed plebanią hulajnogi i rowery oraz dobiegające zza okna dźwięki niezawodnie skazują drogę na warsztaty. W parafialnej salce praca wre, klej leje się obficie, a brokat sypie gęsto.
Magda robiła lampion już w zeszłym roku. - To proste. Trzeba posmarować słoik klejem, a potem oblepić bibułą. Tylko trudno wybrać dobre kolory - objaśnia rezolutnie.
A po co ten lampion? Zamyśla się na chwilę. - Na Roraty. To taka Msza, kiedy w kościele jest ciemno, tylko my z lampionami prowadzimy księdza - podpowiada Nikodem.
Najlepiej, żeby lampion zrobić samemu. Wtedy aż trudno doczekać się wieczora, żeby móc z nim pójść do kościoła. - Nawet jeśli to znaczy, że trzeba iść codziennie, aż do świąt - kiwają z powagą głową.
Dla Hani to pierwszy taki Adwent. - Mam w domu jeden lampion kupiony, ale wolę ten, bo trzeba było się nad nim napracować - zapewnia dziewczynka.
Nie tylko najmłodsi złapali artystycznego bakcyla. Toczącym nierówną walkę z klejem i bibułą pomagają wolontariuszki. Hania i Kornelia dzielnie stawiają czoła energii, która zdaje się roznosić młodszych kolegów. - Jak wszyscy skończą, to zrobimy też lampiony dla siebie. Gdyby nie warsztaty, to pewnie byśmy nawet na to nie wpadły - śmieją się ósmoklasistki.
To czwarta edycja warsztatów, które w parafii św. Andrzeja Boboli w Gościnie odbywają się w wigilię pierwszej niedzieli Adwentu. Łączą dobrą zabawę z dobrym przygotowaniem do świąt Bożego Narodzenia. - To działa. Kiedy dzieci zrobią swoje lampiony, łatwiej im z nimi przyjść na Roraty. Łatwiej wchodzą w czas Adwentu, osobiście się angażują, czują, że to ważny moment w ich życiu - przyznaje Ewelina Stokowska, organizatorka wydarzenia.
Zrobienie lampionu wymaga zaangażowania. Dobre wykorzystanie adwentowego czasu - również. - Adwent to czas oczekiwania. Dzieci lepiej to rozumieją, bo tych warsztatów też nie mogą się doczekać, dopytują, wypatrują. A potem spieszą się, żeby przyjść z lampionami i serduszkami dobrych uczynków do kościoła. Uczą się, że na coś ważnego warto czekać i że kiedy się napracują, to przeżycie jest znacznie większe - dodaje katechetka z gościńskiej podstawówki.