Dobrowscy parafianie o Kościele na Wschodzie myślą nie tylko podczas jednego dnia w roku, ale dzisiaj wyjątkowo wybrzmiała ich solidarność z cierpiącymi braćmi, których wspomogą agregatem prądotwórczym.
Parafianie z niedużej podbiałogardzkiej parafii zdążyli młodego księdza poznać i polubić. Nie pierwszy raz przecież pojawia się wśród nich i opowiada o tym, jak żyje się w ogarniętej wojną Ukrainie. Ks. Michał pochodzi z Giżycka, ale od 2014 r. posługuje w diecezji odesko-symferopolskiej we wschodniej Ukrainie.
- Poznaliśmy się 5 lat temu w "Księżówce", na rekolekcjach kapłańskich. Zaprosiłem go na rekolekcje do nas, przypadł bardzo do serca parafianom i tak zaczęła się ta przyjaźń - opowiada ks. Rafał Stasieko, proboszcz wspólnoty w Dobrowie, który przekazał parafianom płynącą z Ukrainy dramatyczną prośbę o pomoc. Ci zaskoczyli go po raz kolejny szybką reakcją i mobilizacją. Puszki, do których można było wrzucać datki, stanęły w kościele, szkole, sklepie.
- To, że pojawia się wśród nas człowiek, który przyjechał prosto z wojny, ksiądz, którego znamy i szanujemy, nie tylko otwiera nasze serca, ale i przypomina nam, że są ludzie, którym jest znacznie gorzej. Nam żyje się niełatwo, ale mamy prąd, dach nad głową i nikt do nas nie strzela - kiwa głową Grażyna Kubisz, sołtys Dobrowa, chwaląc sąsiadów za szczodrość.
Z pomocom organizatorom zbiórki przyszli też sponsorzy, właściciel niedużej firmy, a prywatnie rodzina ks. Rafała: siostra Kasia i szwagier Stanisław.
- Już trochę przyzwyczailiśmy się niestety do tego, że za nasza wschodnią granicą toczy się wojna. Po pierwszym szoku, po szybkiej mobilizacji z niesieniem pomocy, teraz trochę możemy być tym nawet i zmęczeni. Szczególnie dzisiaj jest tak ważne, żeby człowiek pozostał człowiekiem. Nie mogliśmy przejść obojętnie obok takiego apelu. Tym bardziej, że o pomoc poprosił ktoś, kto nie jest dla nas anonimowy, kogo zdążyliśmy poznać, polubić. Nawet trudno byłoby się odwrócić plecami - tłumaczy Katarzyna Stasiejko-Rok.
Do swojego busa, oprócz agregatu, ks. Michał zapakuje jeszcze kuchenkę elektryczną, jaką kupili dla niego parafianie z pobliskiego Białogórzyna, dla których głosił kiedyś rekolekcje, a także kartony z lekami i artykułami medycznymi, podarowane przez Kasię i Stanisława.
Łańcuch życzliwości, materialnej pomocy i modlitewnego wsparcia, jaki połączył ks. Michała i parafian z podbiałogardzkich parafii, liczy
- Razem z tym urządzeniem przekazujemy naszym braciom w Ukrainie, parafianom ks. Michała, nie tylko możliwość ogrzania się czy zaświecenia lamp, ale też naszą modlitwę za nich i ich kraj, żeby jak najszybciej odzyskali wolność i niepodległość. Żeby skończyły się naloty i wróciła normalność, żeby ten agregat wcale nie musiał być potrzebny - dodaje ks. Stasiejko.