Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Dom Małych Stópek

Ich tupot wypełnia korytarze wiejskiego dworku, który od lat stał pusty. Napełnia nadzieją te, które uciekły od biedy, przemocy albo wojny.

Wypisane niebieską farbą litery nie pozostawiają wątpliwości, że dobrze trafiliśmy. Zresztą w malutkich Syrkowicach nie da się zgubić. Wkrótce na frontonie pojawi się jeszcze jeden baner: Wojowników Maryi, którzy objęli dom swoistym patronatem. – To mocny przekaz: jedni mężczyźni porzucają i znikają, inni – pomagają – wyjaśnia ks. Tomasz Kancelarczyk.

Wsparcie i miłość

Od dekady stoi na czele szczecińskiej Fundacji Małych Stópek, która walczy o życie kobiet i ich dzieci. To pomoc liczona w milionach pieluch, setkach kilogramów środków czystości, dziesiątkach interwencji, rozmów, a przede wszystkim w dawaniu poczucia bezpieczeństwa tym, które ze strachem patrzą w przyszłość. Bo – zdaniem ks. Tomasza – gadanie to za mało, żeby być pro-life. On z aborcją walczy, rozwiązując problemy, które niesie ze sobą niespecjalnie wyczekiwana ciąża. Najskuteczniejszym narzędziem jest otoczenie kobiet pomocą, wsparciem i miłością. Bo często na aborcję decydują się z powodów finansowych lub dlatego, że zostały porzucone i z macierzyństwem będą musiały mierzyć się same. Fundacja Małych Stópek pomaga im znaleźć mieszkanie, sfinansować koszty życia i wyprawkę dla dziecka. – Najważniejszego problemu nie rozwiążę, bo nie zastąpię ojca tym dzieciom, ale mogę pomóc chociażby zapewnić im dach nad głową, poczucie bezpieczeństwa, wsparcie – tłumaczy.

Złapać oddech

To nie placówka, ośrodek czy instytucja, ale dom. „Zaparkowane” w holu pojazdy nie pozostawiają wątpliwości, kim są jego najważniejsi mieszkańcy. Na razie jest cicho. Pełen śmiechu rozgardiasz zacznie się, gdy przyjedzie szkolny bus. Nie pomoże przyłożony do ust palec św. Anny ani patrzący spod sufitu św. Józef, patron domu. Pełne życia dzieciaki mają swoje prawa.

Trafiające do Syrkowic kobiety oprócz dzieci mają też problemy. Ich skomplikowane historie często spina wspólny mianownik. Nie zwalniając kobiety z odpowiedzialności za wybory i decyzje, ks. Tomasz hasłowo ujmuje to krótko: nieodpowiedzialny mężczyzna. To właśnie brak mężczyzny w życiu matki i dziecka, przemoc czy niewydolność sprawiają, że potrzeba domów dających schronienie.

– Generalnie dajemy rok, bo jakieś ramy czasowe są konieczne. Chociażby po to, żeby zmobilizować do działania, do załatwienia swoich spraw, nauki, podnoszenia kwalifikacji. W tym też pomagamy – mówi ks. Tomasz, oprowadzając po wiekowym dworku. Daje miejsce zamieszkania, ciepło, jedzenie, schronienie, poczucie bezpieczeństwa. Szansę na złapanie oddechu. Ale nie terapię. Dlatego woli podejmować sam decyzję, kto zamieszka w domu. – Muszę wiedzieć, komu pomagam, dlatego wolę, jeśli są to osoby z czyjegoś polecenia, o których mogę się czegoś dowiedzieć, poznać ich historię. Osoby ze wskazania opieki społecznej nie sprawdziły się tutaj – mówi duszpasterz, choć podkreśla, że współpraca z pracownikami socjalnymi układa się świetnie. – Jesteśmy po jednej stronie barykady. Wyczuwam w naszych rozmowach troskę o dzieci i kobiety. Często powtarzam naszym podopiecznym: musicie współpracować z asystentami, kuratorami, instytucjami. Ale część podopiecznych fundacji nie kwalifikowałaby się do pomocy według wytycznych opieki społecznej, bo bierzemy pod uwagę inne kryteria. Dla mnie dobrze sytuowana rodzina nie jest argumentem do odmowy pomocy, jeśli rodzina nie chce tej ciąży. Dla mnie to miejsce, w którym kobieta w ciąży nie może zostać – wyjaśnia swoją strategię między jednym a drugim telefonem. Spraw do załatwienia jest mnóstwo i większość z nich nie może czekać. Zwłaszcza gdy dotyczą ludzkiego życia.

Jedyna szansa

Z propozycją stworzenia przystani dla kobiet w Syrkowicach zwróciło się do ks. Tomasza Stowarzyszenie Rodzina Kolpinga. – Byłem trochę sceptyczny. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, nie mieliśmy dużo czasu na rozmowę. Ale zapisałem nazwę wsi. Kiedy zobaczyłem to miejsce w internecie, zapowiedziałem, że na drugi dzień przyjadę – wraca wspomnieniami do początków Domu. Nie przestraszył się skali remontu. Na rzucone na Facebooku hasło odpowiedzieli wolontariusze z całej Polski. Przez rok czyścili, szpachlowali, malowali. Budynek przez lata nie był używany, trzeba było go odświeżyć i przystosować do potrzeb nowych lokatorów. Choć pierwsi mieszkańcy pojawili się jeszcze w trakcie remontu, ks. Tomasz liczy, że oficjalna historia Domu Małych Stópek zaczęła się we wrześniu 2022 roku. Dziś dom ma 23 mieszkańców, w tym 7 mam. Najmłodsze są kilkutygodniowe bliźniaki i Amelka – przyszły na świat dzień po dniu, więc mieszkanki śmieją się, że w domu są trojaczki. Tylko dwa z dziesięciu pokoi na piętrze są puste, ale też nie na długo. Za kilka dni zajmą je nowe lokatorki. Pokoiki nie są duże, ale czyste i funkcjonalne.

Iwona zamieszkała w Syrkowicach w listopadzie. W nieodległym mieście wynajmowała stancję dla siebie i czwórki dzieci. – Nie mieliśmy umowy i okazało się, że z dnia na dzień zostałam bez dachu nad głową. W październiku zaprowadziłam dzieci do placówki opiekuńczej, nie mogłam z nimi w nocy po ulicach chodzić. Za chwilę znów miałam rodzić – opowiada. Dzieci trafiły do pieczy zastępczej, najmłodszy prosto ze szpitala do rodzinnego domu dziecka. Pod koniec grudnia po raz pierwszy sąd zgodził się, by starsza czwórka spędziła z mamą w Syrkowicach kilka dni. Dach nad głową, praca na pół etatu i dobra opinia fundacji dają nadzieję, że wkrótce rodzina znów będzie razem. – Ten dom to moja jedyna szansa – przyznaje pani Iwona.

Z Jezusem po sąsiedzku

Domowy klimat tworzą też detale. Meble z historią, firanki, serwetki, wiekowe przedmioty, stare pianino i obrazki Tadeusza Makowskiego. W klatce miniaturowe króliki, w ogromnym akwarium kolorowe rybki. I smakowite zapachy z kuchni. Dziś rządzi tu pani Tatiana, jedna z Ukrainek, które znalazły tu schronienie przed wojną.

Funkcjonowanie domu regulują dyżury. – Do gotowania są chętni i… wyznaczeni ochotnicy – śmieje się Romana Olkiewicz, która koordynuje funkcjonowanie domu. Zanim została kierownikiem Domu, pracowała w placówkach na rzecz osób z niepełnosprawnościami. – Nie powiem, że wszystkie sytuacje są łatwe i przyjemne, ale chyba jeszcze żadna nie była przygniatająca, więc nie odbieram tego jako czegoś trudnego – opowiada. W tej historii widzi palec Boży. – Od jakiegoś czasu czułam, że muszę zmienić pewne rzeczy w swoim życiu, bo umyka mi coś ważnego. Nie przepadam za zmianami, więc często trwam nawet w niekorzystnych dla siebie sytuacjach. Tym razem wszystko jakby samo się poukładało – mówi. Z ks. Tomaszem znają się od lat, więc zaangażowała się w powstawanie syrkowickiego domu. – Nawet pomagałam szukać kogoś na to miejsce. Przyjeżdżałam tu kilka razy sadzić kwiatki i malować szablony na ścianach. Aż nagle zaczęło do mnie docierać znaczenie słyszanych słów, komentarzy modlitewnych i w końcu powiedziałam: „A może ja bym spróbowała?” – opowiada w przytulnym pokoiku. Spędza w nim kilka dni w tygodniu, potem wraca do Szczecina. Jej zadaniem jest koordynowanie działania domu, wprowadzanie niezbędnych zasad. Talenty manualne wykorzystuje, by w domu było zwyczajnie ładnie. – Najważniejsze, by mieszkańcy czuli się tu dobrze. Chociaż to nie znaczy, że tak jakby wszystko było im wolno. Niekiedy zaczynamy od tego, żeby nauczyć się ze sobą rozmawiać w sposób cywilizowany. Ładne otoczenie mobilizuje też do porządkowania życia. Mam nadzieję, że czas spędzony tutaj nie tylko będzie im się dobrze kojarzyć, ale też pozwoli coś zmienić – nie tylko w życiu, ale i w sobie – wyjaśnia Roma.

Kiedy musi odreagować po ciężkim dniu, idzie po radę do... Sąsiada. – Mieszkanie z Panem Jezusem pod jednym dachem to bez wątpienia szczęście – mówi. Lubi zaczynać lub kończyć dzień w domowej kaplicy. Korzystają z niej też mieszkańcy Syrkowic, w których nie ma kościoła. Raz w tygodniu sprawowana jest tu Msza św. Gdy na miejscu jest ks. Tomasz – nawet częściej.

Jeszcze więcej

Fundacja nie korzysta z żadnych publicznych dotacji. Jej działalność opiera się na ludziach dobrej woli, takich jak pan Mirek, szczecinianin, z którym zwiedzamy budynek. Od lat wspiera działania Fundacji Małych Stópek, teraz został darczyńcą domu. – Takich miejsc powinno być więcej – podsumowuje pierwszą wizytę w Syrkowicach. Z okien posiadłości roztacza się widok na ponadpółtorahektarowy zabytkowy park.

– Kiedy przyjechałem dwa lata temu, postanowiłem wyczyścić ten teren. Złapaliśmy za łopaty i... po pół godzinie uznaliśmy, że trzeba wezwać ciężki sprzęt – śmieje się ks. Tomasz, prowadząc na tyły domu. Latem dzieci będą się tu chlapać w basenie i skakać na trampolinie. W foliaku dojrzewać będą ogórki, a na grządkach kwitnąć kwiaty. Z czasem pojawią się parkowe alejki. Ksiądz Tomasz wie już też, jak powiększyć dom. Potrzeba pralni z prawdziwego zdarzenia i prasowalni, a także przestrzeni magazynowej, bo szczodrość ofiarodawców zaczyna przekraczać możliwości gromadzenia darów. – Przydałoby się jeszcze z 10 pokoi. Nie stałyby długo puste – kiwa głową duszpasterz, zanim pobiegnie rozwiązywać problem popsutej pralki, keyboardu dla Ani, uczennicy szkoły muzycznej, czy tysiąca innych spraw, którymi trzeba się zająć tu, w Szczecinie, czy w innych miejscach w całej Polsce. Wszędzie tam, gdzie gra toczy się o życie.

Imiona podopiecznych fundacji zostały zmienione.

Fundacja Małych Stópek

Powstała 5 kwietnia 2012 r. w Szczecinie. To data formalnego zatwierdzenia działań organizacji, którą tworzą osoby od lat zaangażowane w działania na rzecz obrony wartości ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci i godności jego przekazywania. Początkowo ich głównym celem była organizacja Marszu dla Życia w Szczecinie oraz promocja duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Obecnie działania Fundacji mają szerszy zakres: formację i edukację młodzieży, kształtowanie opinii publicznej i pomoc matkom, które zrezygnowały z zamiaru aborcji i urodziły dziecko. Wspiera też materialnie Domy Samotnej Matki oraz osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy