Nowy numer 38/2023 Archiwum

Pogrzeb 
po 78 latach

Wdzięczna pamięć robotnika przymusowego i determinacja lokalnego pasjonata historii sprawiły, że Elisabeth Lohrke, zamordowana 
przez czerwonoarmistę trzydziestoletnia matka dwójki dzieci, znalazła miejsce spoczynku 
na szczecineckim cmentarzu.

Była to uroczystość niezwykła i mocno spóźniona. Ale też bardzo wyczekiwana przez najbliższych zamordowanej kobiety. Jej synowie po wojnie wielokrotnie wracali w miejsce kaźni, bezskutecznie szukając lokalizacji anonimowego, pospiesznego pochówku dokonanego w początkach marca 1945 roku.


Groby wołają


Wydawało się, że Elisabeth z dziećmi będzie bezpieczniejsza u rodziców, w kolonii nad jeziorem Dołgie. Ale i tu zjawili się czerwonoarmiści. Jeden z nich zaciągnął opierającą się kobietę do stodoły; gdy walczyła z gwałcicielem, ten wystrzelił z pistoletu w jej twarz. Umierała przez tydzień. Bliscy pochowali ją koło domu, kilka metrów od drogi. Tragedię opisał w swoich książkach „Maluśki” i „Powroty” Tadeusz Łoszewski, wówczas trzynastoletni chłopiec, wysłany z Łodzi do III Rzeszy na roboty przymusowe. Rodzina Lohrke otoczyła go troską i życzliwością.


– To inna rzeczywistość niż ta, jaką sobie przez lata wyobrażaliśmy. Pokazująca, że nie możemy mierzyć wszystkich jedną miarą. Ich postawy i wybory zależały nie tylko od szerokości geograficznej, w jakiej się urodzili. Żaden kolor czy narodowość nas nie określają, ale nasze czyny – przypominał na cmentarzu Irek Markanicz, dyrektor Muzeum Regionalnego w Szczecinku. Epilog do tej historii dopisał Dariusz Trawiński, pasjonat lokalnej przeszłości, który od lat tropi ślady zbrodni niemieckich z czasów 
II wojny światowej i sowieckich, dokonywanych także po wojnie w rejonie szczecineckim. Prochy ofiar zdają się go wołać.


Jak zadra


Jego determinacja i upór sprawiły, że udało się odnaleźć grób Elisabeth Lohrke, jej rodzinę, przeprowadzić identyfikację i doprowadzić do godnego pochówku kobiety. – W marcu przeczytałem książki, w czerwcu znalazłem szczątki Elisabeth. Zrobiłem to nielegalnie. Ale od razu się przyznałem – nie ukrywa Dariusz Trawiński. Dzisiaj domu na leśnej kolonii już nie ma. Trudno nawet odnaleźć fundamenty. – Pomógł mi kolega z wykrywaczem metalu. Potem po prostu pomodliłem się o pomoc i zacząłem kopać. To wręcz cud, bo znalazłem grób niemal od razu – opowiada.


Równie szybko udało się odnaleźć bliskich zamordowanej kobiety. – Takie sprawy czasami ciągną się latami albo kończą fiaskiem. Tu wszystko potoczyło się bardzo szybko, właściwie w dwa dni – przyznaje Dariusz Czerniawski z Izby Muzealnej w Bornem Sulinowie, który z pomocą przyjaciela z Niemiec odnalazł rodzinę Lohrke. Młodszy syn Elisabeth, który w chwili tragedii miał kilka miesięcy, zmarł w 2014 roku. Starszy jeszcze żyje. Rodzina przyjedzie do Szczecinka w maju. – Takie wydarzenia przypominają, czym jest wojna, pokazują jej okrucieństwo i bezsens, i to, jak zwykły człowiek jest bezradny wobec nich. Tragicznej historii nie zmienimy, ale po latach może wypłynąć z niej coś dobrego. To bardzo ważne dla członków tej rodziny, dla których ta historia była jak zadra w sercu – dodaje muzealnik.


Jeśli przemoc pocznie 


W zorganizowaniu uroczystości pogrzebowej pomogli włodarze miasta. Na szczecineckim cmentarzu kobietę żegnała garstka znających tę historię. Wśród nich byli też mieszkańcy Grochowisk. – Czytaliśmy te książki, ale też od dzieciństwa słyszeliśmy o tym, jak wiele zła tu się zaraz po wojnie wydarzyło. Mamy znicz, zapalimy symbolicznie. Myślę, że trochę spokojniejsze będą teraz serca – mówi Teresa Malinowska, która przyjechała razem z mężem Stanisławem. Ich dom stoi niedaleko od miejsca, gdzie rozegrała się tamta tragedia.


Zgromadzeni nad grobem Elisabeth Lohrke żegnali ją po polsku i po niemiecku. Uroczystości przewodniczył ks. Janusz Staszczak, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej z Koszalina. – Wydaje się, że od słowa nic nie zależy. A jednak słowo ludzkie także ma moc. Zmienia człowieka na lepsze lub gorsze. Jeśli padają słowa nienawiści, jeśli znajdą aplauz i uznanie, rodzi się nienawiść. Nienawiść, która zawsze rodzi przemoc. A jeśli przemoc pocznie – rodzi śmierć. Elisabeth jest jej ofiarą – mówił duchowny, przypominając o tym, że podobne wydarzenia dzisiaj są udziałem mieszkańców Ukrainy. Pogrzeb E. Lohrke jest kolejnym upamiętnieniem ofiar żołnierzy Armii Czerwonej w Szczecinku. Przed kilkoma miesiącami, także z inicjatywy Dariusza Trawińskiego, udało się stworzyć ścieżkę edukacyjną wskazującą miejsca pochówku osób, które po wojnie zostały zamordowane przez żołnierzy radzieckich. W lutym pasjonat doprowadził do upamiętnienia w pobliżu wsi Wilcze Laski Bolesława Stachowiaka, żołnierza polskiego, który został powieszony przez Gestapo jesienią 1942 roku.


« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast