Tłusty czwartek to tylko pretekst do spotkania integracyjnego dla ukraińskich dzieci.
Centrum Migranta i Uchodźcy działającego w ramach Caritas zaprosiło 15 lutego dziesięcioro dzieci do białogardzkiej restauracji Miętowa na warsztaty pn. „Pączkomaniacy”. Na stole na uczestników czekały przybory kuchenne i dobrze wyrobione przez kucharza ciasto.
Zanim wysmażone na głębokim oleju słodkie wyroby trafiły do degustacji, Diana i Kira oraz inne dzieci formowały i wycinały okrągłe ciastka, a następnie ozdabiały je kolorowymi lukrami i posypkami. Przyzwyczajone, że w Białogardzie wciąż znajdują się w mieszanym polsko-ukraińskim środowisku, dopiero po paru chwilach zorientowały się, że mogą przejść na język ojczysty, bo wszystkie są Ukraińcami.
Uśmiech dziecka
Jak wyjaśnia doradca integracyjny Paweł Pawlak, do Centrum Migranta i Uchodźcy w Białogardzie, które działa od października ubiegłego roku, trafiło już 130 osób szukających wsparcia w różnych sprawach, głównie w wypełnianiu dokumentów i tłumaczeniu ich oraz w nauce języka polskiego. Podopiecznymi placówki są przede wszystkim kobiety z dziećmi; część z nich znalazła pracę w dużych zakładach przetwórstwa lub w handlu, pozostałe właśnie ze względu na opiekę nad potomstwem mają trudności z zatrudnieniem, zwłaszcza że nie mają tu rodziny, na której pomoc mogłyby liczyć.
– Zależy nam, by integrować to środowisko, a szczególnie dzieci. Szukamy różnych form, które będą dla nich ciekawe i wywołają uśmiech na ich twarzach – mówi P. Pawlak. Jak dodaje, forma warsztatowa dobrze służy rozwojowi najmłodszych. – Satysfakcja z tego, że dziecko potrafi samo wykonać jakąś czynność, nie tylko daje mu radość, ale również buduje w nim przekonanie, że jest skuteczne i zaradne.
Żeby pączki się udały, warto je w pierwszej fazie smażenia przykryć przykrywką, wtedy mocno wyrosną – radzi właścicielka restauracji Izabela Woźniak-Nasiadka, która poprowadziła zajęcia dla dzieci z Ukrainy. – Każde nowe doświadczenie daje ludziom coś wartościowego. Dzieci są ciekawe efektu zajęć, niektóre już jadły to, co upiekły, inne jeszcze nie. A przede wszystkim dobrze się bawią, integrują – ocenia kucharka. – Ja natomiast z przyjemnością dzielę się z nimi wiedzą, doświadczeniem, umiejętnościami.
Jesteśmy porządnymi ludźmi
Pani Irena ze Lwowa jest w Polsce od półtora roku; dwa dni po wybuchu wojny ściągnęła tu także synów: 9-letniego Nazara i 8-letniego Jurę. Chłopcy chodzą do białogardzkiej szkoły i na co dzień spędzają czas z polskimi rówieśnikami. Po lekcjach chętnie bawią się z rodakami na placu zabaw. – Myślałam, że będzie trudniej. Ale zostaliśmy tu przyjęci jak swoi, doświadczamy dużego wsparcia i życzliwości od Polaków – mówi pani Irena. Stara się też zawiązywać znajomości z innymi Ukraińcami z okolicy, spotka się z nimi np. przy okazji świąt. Przyznaje jednak, że są i niemiłe konsekwencje licznej obecności Ukraińców w Polsce – nie wszyscy zostawiają po sobie dobre świadectwo, np. niszcząc wynajmowane mieszkania, nie płacąc za nie. – Ta opinia spada potem na nas wszystkich. Z tego powodu od trzech miesięcy nie mogę znaleźć mieszkania na wynajem – skarży się – A przecież większość z nas jest porządnymi ludźmi.
Centrum Migranta i Uchodźcy w Białogardzie współpracuje z parafią pw. św. Jadwigi. Dotąd zorganizowało tam dla najmłodszych zabawę mikołajkową,
W planach są również: muzykoterapia z elementami artystycznymi przy wykorzystaniu bębnów afrykańskich i zestawu instrumentalnego Orffa, sensoryczna arteterapia oraz zajęcia z elementami wizualizacji, teatru i muzyki, a także jako cykl – ciastoterapia. Ponadto w styczniu w Białogardzie ruszył kurs języka polskiego dla Ukraińców. W popołudniowych zajęciach dwa razy w tygodniu bierze udział 20 osób. Lekcje potrwają do czerwca. Podobny punkt wsparcia dla cudzoziemców rozwija się obecnie w Szczecinku, a od 2020 roku działa główna taka placówka w Koszalinie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się