Słowami o jedności i niepoddawaniu się lękowi zainaugurował swoją posługę w bazylice konkatedralnej bp Zbigniew Zieliński.
Nazajutrz po ingresie w koszalińskiej katedrze bp Zbigniew Zieliński zainaugurował swoją posługę w bazylice konkatedralnej w Kołobrzegu. 5 marca na Mszy św. obecni byli m.in. przedstawiciele parlamentu, samorządu, służb mundurowych, osoby konsekrowane, kapłani z dekanatu oraz goście z Gdańska – rodzina i znajomi biskupa.
Na początku homilii bp Zieliński usytuował swój ingres w przestrzeni nie tyle organizacyjnej diecezji czy jako zmianę pokoleniową, ile w wymiarze Kościoła objawiającego się jako żywa wspólnota i zachowująca ciągłość historyczną. Nawiązując do biskupów na tych ziemiach, począwszy od Reinberna, który je chrystianizował, aż po swojego poprzednika Edwarda Dajczaka, bp Zieliński stwierdził, że obecny ingres jest jednym z dowodów na żywotność Kościoła i ciągłą troskę Pana Boga o powierzoną mu wspólnotę.
– Staje się zatem ta ciągłość Kościoła dla nas wszystkich okazją do bardziej uroczystego, poważnego i brzemiennego w owoce zapytania: a jak jest z tą ciągłością wielu rzeczy, spraw, w tym dotyczących ludzkiego ducha, w przypadku każdego z nas? – pytał kołobrzeżan.
Wkroczenie w kolejny etap dziejów Kościoła diecezjalnego to według biskupa Zielińskiego zadanie odkrywania na nowo Kościoła lokalnego. – To duszpasterska troska o Kościół, jak i o każdego z nas, bowiem nie można dać drugiemu człowiekowi tego, czego się samemu nie posiada. – powiedział.
– Pragnę wyruszyć na kolejny etap wyznaczonej mi drogi, nawiązując do zawartego w moim biskupim zawołaniu hasła "Ut unum sint", "Aby byli jedno". Dlaczego? Dlatego, że przyszło nam żyć w czasach, w których, jakby trochę rozpieszczeni, nie doceniamy tego, czym jest jedność, a mamy ją w zasięgu ręki. W czasach, które mimo złych doświadczeń z przeszłości są pisane różnego rodzaju formami dialektyki w postaci walki dającej o sobie znać często ze zdwojoną mocą – ocenił kaznodzieja.
– Obok jawnych aktów agresji toczy się przecież walka, która zostaje ubrana w dobrze brzmiące hasła pluralizmu, odnowy, postępu, a w rzeczywistości w wielu przestrzeniach jest pielęgnowaniem konfliktu, a nie jego eliminowaniem, czasami przy naszym współudziale. Lekkomyślne podchodzenie, mylenie różnorodności, pluralizmu z tym, co ludzi naprawdę trwale dzieli, sprawia, że często stajemy na krawędzi nie tylko jedności, ale też i wojny. Może nie w wymiarze militarnym, lecz humanitarnym – dodał.
Biskup zachęcał do odkrywania tego, co znaczy międzyludzka jedność. – Żeby ją zrozumieć, trzeba się przejąć i tym, czym jedność jest, jak i tym, czym może być jej brak – przestrzegał hierarcha. Tu wskazał na lęki kierujące ludźmi, jak lęk o to, że wiara może odebrać coś człowiekowi z jego życia, o pozbawienie wolności czy ryzyko niedostatku. – Dzieje się zaś tak dlatego, że jest w nas jakiś wewnętrzny niepokój i brak bezkompromisowego otwarcia serc na wartości, które przynosi Chrystus – wyjaśniał.
Na koniec Mszy św. został odczytany list gratulacyjny prezydent Kołobrzegu Anny Mieczkowskiej.