- Przed programem żyłem w spokoju. Po programie żyję w małżeństwie - przyznaje ze śmiechem jeden z uczestników odbywających się w diecezji spotkań, które wspierają zmianę małżeńskich relacji.
Czym są „Programy na Miłość i Życie”? To spotkania dla małżonków w formie wykładowo-warsztatowej, które pomagają w odbudowaniu relacji i jedności w małżeństwie.
- Bardzo mnie ten tytuł ujął, bo przecież właśnie o to chodzi w małżeństwie: o miłość i o życie. Żeby i jedno, i drugie było w małżeństwie, potrzeba odpowiednich narzędzi - mówi ks. Piotr Wieteska, diecezjalny duszpasterz rodzin.
Program ma dziewięć stopni. Pierwszy, podstawowy, dotyczy budowania więzi małżeńskiej. - Można go porównać do przeglądu samochodu. Warto od czasu do czasu robić także taki przegląd więzi małżeńskiej - uśmiecha się ks. Piotr. Szacuje, że podczas organizowanych w diecezji spotkań ponad 100 małżeństw już zajrzało, co kryje się „pod maską” ich związku. I dało sobie szansę na nowe.
- Przed programem żyłem w spokoju. Po programie żyję w małżeństwie - śmieje się Michał Snoch. Razem z żoną Natalią nie tylko korzystają z zalet programu, ale też teraz jako para trenerska pomagają innym.
- To nie jest terapia. I to nie wykładowcy czy prowadzący naprawiają to, co między małżonkami się popsuło, ale oni sami. My czuwamy jedynie nad tym, by dobrze wykorzystać narzędzia, które program im podsuwa - wyjaśniają koszalinianie.
Jednym z podstawowych jest dialog. - Ludzie często bardziej administrują niż rozmawiają: co trzeba kupić, co załatwić, kto odbierze dzieci ze szkoły. Mało czasu poświęca się rozmowie, która dotyka naszych relacji i uczuć. Nas program nauczył wzajemnie sobie pomagać, a nie oczekiwać - mówi Natalia.
Joanna i Daniel Jońcowie są ze Szczecinka. Też mają 15-letni staż małżeński. Rok temu wzięli udział w pierwszym programie. - Jak w życiu, bywają gorsze chwile. Szukaliśmy pomocy w różnej formie. Gdyby nie wiara, pewnie nie siedzielibyśmy teraz obok siebie – nie ukrywa Daniel, uśmiechając się do żony. Dzisiaj oczekują pojawiania się na świecie synka. - Program pokazał, jak wyzbywać się swojego egoizmu, ukierunkowuje na drugą osobę w związku. Nie ważna jest moja racja, ale moja relacja z żoną - tłumaczy Daniel.
Dla Joanny w programie niezmierne istotne było spotkanie z innymi parami. - Ważne było uświadomienie sobie, że nie tylko nas dotykają problemy. Że są małżeństwa, które też przeszły przez program i które mogą dać nam wsparcie - mówi.
Raz na jakiś czas małżonkowie, którzy mają za sobą już udział w którymś ze stopni programu, spotykają się na Przystani Małżeńskiej. - Jak sama nazwa wskazuje: chcemy przystanąć. Chodzi o wzmocnienie poznanych wcześniej sześciu kluczowych kroków do zmiany małżeństwa. Oprócz modlitwy i konferencji równie istotne jest spotkanie małżonków, którzy przeszli podobną drogę formacyjną - mówi ks. Wieteska.
Podczas weekendowego spotkania w Skrzatuszu uczestnicy pogłębiali temat tożsamości. Czy to, że jestem żoną albo mężem jest widoczne w planie mojego dnia? Czy ktoś, kto obserwuje moje codzienne życie, jest w stanie zidentyfikować mnie jako mamę, jako tatę?
- Kiedy brakuje takiego poczucia, może okazać się, że nie jestem mężem, a pracownikiem - całe moje życie kręci się bardziej wokół spraw zawodowych, nie wokół mojej rodziny. Jeśli zreflektuje się, że tak jest, mam możliwość wprowadzenia planu naprawczego, a spotkania dają czas na to, żeby go obmyślić - wyjaśnia ks. Mateusz Chmielewski, który towarzyszył małżonkom.
O tym, kiedy i gdzie odbywają się spotkania w ramach „Programu na Miłość i Życie” można dowiedzieć się na stronie internetowej Miłość i Życie. Odpowiedzialni za realizowanie programu w naszej diecezji starają się, żeby kwestie finansowe nie były przeszkodą dla małżonków chcących z niego skorzystać, dlatego liczą też na wsparcie. Dzieło można wesprzeć, dokonując wpłaty na konto duszpasterstwa rodzin.
Więcej o Przystani Małżeńskiej i jej uczestnikach w numerze 13. wydania papierowego "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego" i w e-wydaniu.