Mieszkańcy Koszalina i okolic wyruszyli w Ekstremalną Drogę Krzyżową. Pokonają ponad 40 km na trzech trasach.
Wyzwaniem każdej EDK jest przejść ok.
W Ekstremalną Drogę Krzyżową wokół Koszalina wyruszyło 24 marca ok. 200 osób, jak podają organizatorzy. Pątnicy do wyboru mieli trzy trasy o podobnej długości: niebieską pod patronatem św. Michała Archanioła, czerwoną trasę św. Ignacego Loyoli oraz zieloną św. Piotra, w części przebiegającą morskim brzegiem. Jeszcze przed zmrokiem wędrówkę poprzedziła Msza św. w katedrze.
Ksiądz Tomasz Wołoszynowski uważa, że najważniejszym elementem "ekstremalnej" jest kwestia duchowa - przejście stacji Drogi Krzyżowej z Panem Jezusem. To atut tej propozycji duszpasterskiej, zwłaszcza dla tych, których na co dzień w Kościele nie ma, bo, jak zauważa kapłan, ta propozycja takie osoby co roku przyciąga. - Dla osób będących w Kościele to jest szansa na pogłębienie wiary, a dla tych, których już może w nim nie ma, zachęta, by zbliżyli się do Boga. Może kiedyś kolejnym etapem dla nich będzie udział w Eucharystii - stwierdził koszaliński duszpasterz.
Po raz pierwszy na EDK wybrał się pan Jacek, szafarz Komunii św. z parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Gościnie. Razem z panem Wojtkiem, akolitą, ruszyli szlakiem czerwonym, by się wyciszyć i otworzyć na spotkanie z Bogiem. Jak mówią, jest im to bardzo potrzebne. - Pan Bóg doświadczył nas powołaniem wiary dość późno, bo jesteśmy już po 50-tce i swoje przeżyliśmy. A jednak czegoś nam brakowało, radości z życia - wyznaje pan Wojtek. - Ta Droga Krzyżowa służy wyciszeniu, takiemu w duchu. I myślę, że coś ważnego dostaniemy od Pana dziś na tej drodze. Bo to On nas tu przysłał.
Koszalinianin pan Witek był na każdej z tutejszych "ekstremalnych", nawet w pandemii. Chodził w różnych składach - z przyjacielem, z nieznajomymi, sam. Tym razem wybrał się w trasę z córką, 14-letnią Lidią, dla której jest to również próba wytrzymałości przed pieszą pielgrzymką, na którą nastolatka wybiera się latem.
- Po pierwsze idę, żeby w taki mocniejszy sposób poświęcić czas Bogu, na rozmyślanie. Po drugie, żeby zmierzyć się ze słabościami, przemyśleć wiele rzeczy - mówi pan Witek. Jak stwierdza, podczas wielogodzinnej nocnej drogi dzieje się wiele rzeczy. - Kiedy idzie się samemu, to doświadczenie opuszczenia, samotności, przeżywane na pewnym etapie tej drogi, jest całkowite. Człowiek czuje się wówczas, jakby szedł w jakimś oddzielonym od wszystkiego świecie. Ale za każdym razem jest inaczej - ocenia.
Poprzednie dwie "ekstremalne" utwierdziły pana Pawła z Koszalina, że warto zarwać noc, zmęczyć się fizycznie, ale i uspokoić ducha. - To jest dobre, by w Wielkim Poście przejść taką drogę w ciszy, skupieniu. Takie zatrzymanie w codziennym biegu, uspokojenie myśli, ale i odczucie trudu drogi, jest potrzebne, także jako przygotowanie do świąt - ocenia mężczyzna.
Jego kolega Konrad wyrusza po raz czwarty i nie uważa, że przejście ponad
- W życiu ciągle się coś zmienia, więc za każdym razem znajduję coś nowego na tej Drodze Krzyżowej. Dlatego wiem, że warto pójść i czekam na to cały rok - mówi pan Paweł. - Nawet nie biorę pod uwagę, że za rok mogłoby mnie tu nie być.