Nowy numer 17/2024 Archiwum

On nas tu przysłał

Mieszkańcy Koszalina i okolic wyruszyli w Ekstremalną Drogę Krzyżową. Pokonają ponad 40 km na trzech trasach.

Wyzwaniem każdej EDK jest przejść ok. 40 km w nocy, samotnie lub w gronie kilku osób, w skupieniu, po to, by stawać się pięknym człowiekiem. Pątnikom towarzyszą przygotowane rozważania, ale najważniejsze jest ich własne pragnienie zmiany. Ci, którzy taką drogę mają już za sobą, zaświadczają, że wiele ważnego się wydarza podczas godzin trudnej nocnej podróży.

W Ekstremalną Drogę Krzyżową wokół Koszalina wyruszyło 24 marca ok. 200 osób, jak podają organizatorzy. Pątnicy do wyboru mieli trzy trasy o podobnej długości: niebieską pod patronatem św. Michała Archanioła, czerwoną  trasę św. Ignacego Loyoli oraz zieloną św. Piotra, w części przebiegającą morskim brzegiem. Jeszcze przed zmrokiem wędrówkę poprzedziła Msza św. w katedrze.

Ksiądz Tomasz Wołoszynowski uważa, że najważniejszym elementem "ekstremalnej" jest kwestia duchowa - przejście stacji Drogi Krzyżowej z Panem Jezusem. To atut tej propozycji duszpasterskiej, zwłaszcza dla tych, których na co dzień w Kościele nie ma, bo, jak zauważa kapłan, ta propozycja takie osoby co roku przyciąga. - Dla osób będących w Kościele to jest szansa na pogłębienie wiary, a dla tych, których już może w nim nie ma, zachęta, by zbliżyli się do Boga. Może kiedyś kolejnym etapem dla nich będzie udział w Eucharystii - stwierdził koszaliński duszpasterz.

Po raz pierwszy na EDK wybrał się pan Jacek, szafarz Komunii św. z parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Gościnie. Razem z panem Wojtkiem, akolitą, ruszyli szlakiem czerwonym, by się wyciszyć i otworzyć na spotkanie z Bogiem. Jak mówią, jest im to bardzo potrzebne. - Pan Bóg doświadczył nas powołaniem wiary dość późno, bo jesteśmy już po 50-tce i swoje przeżyliśmy. A jednak czegoś nam brakowało, radości z życia - wyznaje pan Wojtek. - Ta Droga Krzyżowa służy wyciszeniu, takiemu w duchu. I myślę, że coś ważnego dostaniemy od Pana dziś na tej drodze. Bo to On nas tu przysłał.

Koszalinianin pan Witek był na każdej z tutejszych "ekstremalnych", nawet w pandemii. Chodził w różnych składach - z przyjacielem, z nieznajomymi, sam. Tym razem wybrał się w trasę z córką, 14-letnią Lidią, dla której jest to również próba wytrzymałości przed pieszą pielgrzymką, na którą nastolatka wybiera się latem.

- Po pierwsze idę, żeby w taki mocniejszy sposób poświęcić czas Bogu, na rozmyślanie. Po drugie, żeby zmierzyć się ze słabościami, przemyśleć wiele rzeczy - mówi pan Witek. Jak stwierdza, podczas wielogodzinnej nocnej drogi dzieje się wiele rzeczy. - Kiedy idzie się samemu, to doświadczenie opuszczenia, samotności, przeżywane na pewnym etapie tej drogi, jest całkowite. Człowiek czuje się wówczas, jakby szedł w jakimś oddzielonym od wszystkiego świecie. Ale za każdym razem jest inaczej - ocenia.

Poprzednie dwie "ekstremalne" utwierdziły pana Pawła z Koszalina, że warto zarwać noc, zmęczyć się fizycznie, ale i uspokoić ducha. - To jest dobre, by w Wielkim Poście przejść taką drogę w ciszy, skupieniu. Takie zatrzymanie w codziennym biegu, uspokojenie myśli, ale i odczucie trudu drogi, jest potrzebne, także jako przygotowanie do świąt - ocenia mężczyzna.

Jego kolega Konrad wyrusza po raz czwarty i nie uważa, że przejście ponad 40 kilometrów to wyczyn ekstremalny. Mimo to, ze względu na innego kolegę, początkującego pątnika, w tym roku wybrali najkrótszą, czerwoną trasę.

- W życiu ciągle się coś zmienia, więc za każdym razem znajduję coś nowego na tej Drodze Krzyżowej. Dlatego wiem, że warto pójść i czekam na to cały rok - mówi pan Paweł. - Nawet nie biorę pod uwagę, że za rok mogłoby mnie tu nie być.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy