Nowy numer 38/2023 Archiwum

Smaczna obietnica

Dobrze zjeść to, co kucharz na żywo ugotuje, w dodatku w szczytnym celu… Góra Chełmska zaprosiła na niecodzienny live cooking.

Wydarzenie łączące prezentację gotowania na żywo z uroczystą kolacją to „Obietnica dla Góry”. Spotkanie, którego pomysłodawczynią jest s. Sabina Depta z Instytutu Sióstr Szensztackich oraz kuchmistrz Marek Orłowski, odbyło się 27 maja w domu parafialnym kościoła św. Kazimierza w Koszalinie. Wzięło w nim udział 39 osób.

Ten charytatywny live cooking jest wsparciem budowy Centrum Pielgrzymkowo-Turystycznego na Górze Chełmskiej. Pod kierunkiem pana Marka i s. Sabiny powstały wyszukane potrawy: seler otulony polędwicą wieprzową z sosem beszamelowym, ziemniaki farmerskie z ajwarem, orzeźwiająca sałatka z octem jabłkowym, zaś na deser kawa i szarlotka z nutą Dalekiego Wschodu. Uczestnicy kolacji mieli okazję skosztować ich w wyjątkowej atmosferze i przy akompaniamencie dobrej muzyki. Muzycy zaprezentowali koncert pt. „Nie ma jak u mamy”, w tym utwory do wspólnego śpiewania. Gośćmi specjalnymi byli artyści Justyna i Igor Jankowscy.

– Nasz założyciel o. Józef Kentenich mówił, że łaska buduje na naturze. Ja bardzo lubię gotować, więc korzystam z tego talentu, jaki mam. Moją dewizą w gotowaniu jest „Dobra kuchnia, dobry duch. Bardzo dobra kuchnia, bardzo dobry duch”. Bo chyba nie ma nic piękniejszego, jak miłość podana na talerzu – mówi s. Sabina.

Jak dodaje, natura człowieka jest duchowo-cielesna, a asceza idzie w parze z przyjemnością, bo przecież to Pan Bóg dał ludziom kubki smakowe, by odczuwali przyjemność. Zaś tworzenie pięknej atmosfery przy stole buduje więzi między ludźmi, relacje, co pomaga w przyjmowaniu łaski Bożej.

– Współcześnie spotykamy się z intensywną promocją jedzenia na zewnątrz, korzystania z fast foodów. W telewizji, internecie jest dużo programów kulinarnych, ale niektóre są nie do powtórzenia w domowej kuchni – ocenia s. Sabina. – „Obietnica dla Góry” to warsztat gotowania, które ma być, owszem, wykwintne, ładne, ale zarazem możliwe do zrobienia samemu i temu właśnie służy gotowanie na żywo.

Obiecałem

To nie pierwszy tego typu poczęstunek połączony z chrześcijańskim przesłaniem. Od dawna Marek Orłowski realizuje nietypowe projekty. W 2015 roku wystartował z „Kuchnią uwielbienia”, czyli gotowaniem na oczach gości połączonym z lekturą Pisma Świętego. Spotkania odbywały się w prowadzonym przez niego lokalu „Bistro 4 You-art.”. W 2019 roku podejmował gości podobną kolacją pn. „Obietnica”. Właściwą część wieczoru stanowiło świadectwo wiary, w którym pan Marek wyjaśniał, skąd wzięła się „Obietnica”. – Zaczęło się od tego, że zepsuł się akordeon, na którym grywałem gościom. Dostałem inny, po czyimś dziadku, nawet lepszy, ale to nadal była raczej zabawka. Na profesjonalny nie było mnie stać. Wtedy poprosiłem Pana Boga o akordeon z prawdziwego zdarzenia. I obiecałem, że w zamian dam koncerty dla gości i przemycę w nich utwory o Bogu – opowiada, dodając, że obietnicy udało się dotrzymać.

„Obietnica dla Góry” jest pierwszym takim eventem po pandemii. Kuchmistrz zamierza kontynuować tego typu spotkania także w przyszłości. Informacje o kolejnych „Obietnicach” będą dostępne na stronie „Z natury dla Ciebie, Marek Orłowski 4 you-art” na Facebooku. – „Obietnica dla Góry” to część tamtej obietnicy. Ale rozumiem to także jako wyraz nadziei na to, że z budową centrum na Górze Chełmskiej wszystko dobrze się potoczy. Czujemy się z żoną emocjonalnie związani z Górą Chełmską i z siostrami, widzimy jak wiele ciekawych inicjatyw one podejmują, dlatego my także chcieliśmy coś dla tego dzieła zrobić – mówi Marek Orłowski.

Ze smakiem

Magda i Paweł Florianowiczowie zasiedli do wykwintnej kolacji nie tylko dla walorów smakowych, ale też, by wesprzeć dzieło bliskich ich sercu sióstr, o których pan Paweł mawia wręcz „ciocie”.

– Wspieramy Górę Chełmską, bo dla nas to rodzina. Od Matki Bożej otrzymujemy na co dzień tyle dobra w różnych trudnych dla nas sprawach, więc choć w taki sposób możemy się odwdzięczyć – mówią małżonkowie. Nadto podkreślają smak organizatorów nie tylko w doborze menu, ale i repertuaru muzycznego, który towarzyszył gościom.

Barbara Szewczak chętnie wybrałaby się ponownie na taką kolację. – Wszystko było bardzo smaczne, na najwyższym poziomie, to był po prostu miło i kulturalnie spędzony czas. I co dla mnie jest ważne: można było się dobrze bawić bez alkoholu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast