Tym tytułem wyróżniono wolontariuszki Szkolnego Koła Caritas w Dąbkach oraz mamę jednej z uczennic.
Termin "Dobry jak chleb" zapożyczony jest od św. Brata Alberta, patrona Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej i nadawany wolontariuszom Szkolnego Koła Caritas w Szkole Podstawowej im. Ratowników Morskich w Dąbkach na zakończenie lat ich szkolnej edukacji w szkole, a wyróżniającym się w pracy charytatywnej na rzecz lokalnej społeczności.
W tym roku tytuł "Dobry jak chleb" otrzymały wolontariuszki: Malwina Żuchowska, Blanka Olczykowska, Michalina Pikulik, Julia Oleś. Uroczystość odbyła się 23 czerwca w szkole, przy okazji zakończenia roku szkolnego.
– Ten tytuł przyznajemy w naszej szkole od 2017 r. Po przerwie spowodowanej przez pandemię, znowu wracamy do tej tradycji – mówi Małgorzata Miszczuk, opiekunka SKC w Dąbkach. – Często bywa tak, że wyróżniamy uczniów, którzy są z nami od zerówki, czyli od 9 lat, i tak jest również w tym roku. Malwina, Blanka, Michalina i Julia to dziewczynki, które zawsze angażowały się we wszystkie akcje naszego szkolnego koła.
To oznacza, że można je było spotkać podczas m.in. przedświątecznych zbiórek żywności "Tak, pomagam", Dnia Papieskiego, Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom, rozmaitych akcji na rzecz hospicjum Caritas w Darłowie.
W tym roku po raz pierwszy taki tytuł przyznano jednemu z rodziców za jego zaangażowanie na rzecz szkolnej Caritas. To Danuta Maślanka, mama Oliwki – uczennicy z niepełnosprawnością.
– Pani Danuta, czekając na odbiór córki odbywającej w szkole zajęcia indywidualne, wykorzystywała wolny czas i wykonywała charytatywnie mnóstwo rzeczy, żeby pomóc innym i wesprzeć nasze akcje np. piekła ciasta, pierniczki, segregowała zebraną żywność, dzieliła się pomysłami, które zresztą potem realizowała – wyjaśnia Małgorzata Miszczuk. – Codziennie była i pomagała. Była naszym dobrym aniołem, którego nam będzie brakowało.
Pani Danuta pochodzi z dużej, ubogiej rodziny i – jak uważa – jej pragnienie pomagania innym wzięło się z tego, że jej rodzinie rzadko ktoś pomagał.
– A jeśli już ktoś wyciągał do nas rękę z pomocą, to nie umiałam tego przyjąć, wstydziłam się, a nawet twierdziłam, że jestem twarda i sama sobie poradzę – wyznaje pani Danuta.
Z biegiem lat przekonała się o wartości pomagania. – Pomaganie jest fajne – mówi. Lubię zwłaszcza ciche pomaganie, bez afiszowania się, robienia zdjęć. Kiedy robimy coś fajnego i to się udaje, np. uzbierać jakąś sumę na ważny cel, to mnie to tak cieszy, że nie mogę wtedy w nocy zasnąć, wręcz podnosi mi się adrenalina, pozytywnie mnie to pobudza. Nie wyobrażam sobie, żeby przestać się angażować.
Danuta Maślanka ze statuetką "Dobry jak chleb". Małgorzata Miszczuk