− Czy idzie się kilkanaście kilometrów, czy kilkaset, cel jest ten sam: niebo – mówią uczestnicy pielgrzymki Pomorską Drogą św. Jakuba.
Z Góry Polanowskiej do Karsinki jest 14 kilometrów. Dla niezaprawionych pątników to wystarczająco dużo, żeby poczuć trud pielgrzymowania, ale i zapaść na „caminozę” – chorobę, która zarażonemu nie pozwala siedzieć na kanapie, tylko pcha w pobożną drogę. – Jesteśmy na emeryturze, więc mamy czas, zdrowie jeszcze dopisuje, więc dlaczego nie skorzystać? Polecamy każdemu. Chodzić lubimy, więc czemu nie dołożyć do tego intencji? – tłumaczą Maria i Ireneusz Maszkowie. Mieszkańcy podmiasteckiej Łodzieży z dumą prezentują paszporty pielgrzyma. Pieczątki z muszelką zapełniają kolejne rubryczki, choć niedawno jeszcze nie mieli pojęcia, że mogą być pielgrzymami jakubowymi. – Słyszeliśmy o camino, ale kojarzyliśmy to raczej z Hiszpanią. Nie myśleliśmy nawet, że można stać się caminowiczem, nie oddalając się zanadto od domu. Dzięki tym wędrówkom poczuliśmy się trochę, jakbyśmy byli w drodze do Composteli – cieszą się małżonkowie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.