Z duszpasterstwa studenckiego już wyrośli, ale nie czują się jeszcze gotowi na tradycyjne parafialne grupy. Spotkania dają im energię na cały tydzień mierzenia się z obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi.
Za śmiechem przyznają, że wdrapanie się do sali 400 katedralnej plebanii wyrabia kondycję i oczyszcza intencje. Ale, jeśli tylko mogą, raz w tygodniu biegną po schodach, żeby po pracy zdążyć na godz. 19. – To jak azyl, do którego można wrócić ze świata, który krzyczy, że nie ma Boga – mówi Kacper Banach i wylicza: – Wspólnota jest oparciem. Nawet niekiedy nie trzeba nic mówić o trudniejszych chwilach, ważne, że ktoś bliski jest obok. Druga sprawa to świadomość, że są inni, którzy wierzą, którzy chcą pogłębiać relację z Bogiem. Trzecia – to przyjaźnie. Spotykamy się też poza wspólnotą, żeby pograć w planszówki, skoczyć na basen, pójść na pizzę – to główne korzyści płynące z bycia we wspólnocie. Bardzo mi tego brakowało, kiedy razem z końcem studiów skończyła się też formacja w duszpasterstwie akademickim.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.