W Karlinie Iskra Bożego Miłosierdzia zapłonęła po raz pierwszy. Na zaproszenie odpowiedziało kilkudziesięciu małych i starszych parafian.
Większość z uczestników modlitwy w Karlinie nawet nie słyszała wcześniej o tej akcji, ale z ochotą podchwyciła rzucone zaproszenie. Kilkudziesięciu mieszkańców miasta włączyło się, z początku nieśmiało, potem coraz głośniej, w śpiewaną razem z dziecięcą scholą Koronkę.
- To dobrze, że ta modlitwa odbywa się na ulicy, przed kościołem, na miejskim placu, na którym o Bożym Miłosierdziu może usłyszeć tak wiele osób, zwłaszcza tych, które od dawna nie usiadły kościelnych ławkach - cieszy się pani Krystyna, jedna z uczestniczek nabożeństwa.
Taki właśnie jest cel akcji, która co roku 28 września, w rocznicę beatyfikacji ks. Michała Sopoćki, spowiednika s. Faustyny, gromadzi modlących się na ulicach nie tylko Polski, ale całego świata.
- To piękna inicjatywa, ale akcja nie wystarczy. Za nią musi iść czyn. Tak wiele osób w tym mieście czeka na nasze uczynki miłosierdzia - przekonywał ks. Ludwik Musiał, który udzielił uczestnikom na koniec błogosławieństwa.
Jedni stawili się przy obrazie "Jezu, ufam Tobie" już kilkanaście minut przed godziną 15, inni zatrzymali się, zaintrygowani roznoszącym się po placu pobożnym śpiewem. Jak zaniedbany mężczyzna, który wyszedł z jednej z bram, zdjął czapkę przed obrazem i z wahaniem dołączył do modlących, jakby przypominając sobie, lub dopiero ucząc się słów Koronki. Nawet kiedy wszyscy już się rozeszli, długo stał, wpatrując się w Jezusa Miłosiernego. Choć trzymał się na uboczu, wszyscy go zauważyli.
- Choćby dla tego jednego człowieka, było warto pomodlić się na ulicy - kiwnęła głową odchodząca kobieta.