Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nie da się wierzyć w Boga i w czarnego kota

O zgubnych zabobonach, wychodzeniu ze spirali grzechu i oddaniu się na wyłączną służbę Bogu w darłowskim kościele Mariackim opowiadała Patrycja Hurlak.

Dawniej rozpoznawana z seriali aktorka, amatorka ezoteryki i okultyzmu, dzisiaj oddana na wyłączną służbę Jezusowi ewangelizatorka i autorka poczytnych książek dotyczących wiary. Jak z cieszącej się życiem w blasku fleszy celebrytki stała się żyjącą w czystości głosicielką Dobrej Nowiny?

– Pan Bóg postawił na mojej drodze szesnastolatkę. Kiedy ją spotkałam, już od stu lat nie żyła – przyznaje z uśmiechem. – Cieszę się, że mogłam do was z nią przyjechać – dodaje, wskazując na relikwiarz z fragmentem kości bł. Karoliny Kózkówny, która zginęła, broniąc czystości.

Dzisiaj o Patrycji Hurlak mówi się – od tytułu jej książki – „nawrócona wiedźma”. Ale przez lata to talizmany, horoskopy i wróżki stanowiły oś jej zainteresowań. 44-latka nie ukrywa, że w sidła okultyzmu wpadła już jako dziecko.

– Moi rodzice nie wiedzieli, że dziecko, które ochrzcili, już nigdy nie będzie „spod znaku zodiaku”. Nie wyjaśniono mi, że mogę wierzyć albo w Pana Jezusa, albo w czerwoną kokardkę od uroków, że to się wzajemnie wyklucza. Że to zabobon, którego nie da się połączyć z wiarą. Mogę wierzyć albo w Pana Jezusa, albo w czarnego kota; albo w Boga, albo łuski karpia w portfelu – opowiada.

Spirala grzechu przeciwko pierwszemu przykazaniu przez lata się nakręcała: bioenergoterapia, homeopatia, leczenie energią na odległość, prawo przyciągania, feng shui. Wszystko, co miało służyć osiągnięciu szczęścia, pogrążało ją jeszcze bardziej w okultyzmie.

Na drodze swojego nawrócenia najpierw odkryła Koronkę do Bożego Miłosierdzia, potem sakrament pokuty i pojednania. W końcu także i egzorcyzmy. Kiedy zaczął żyć życiem dziecka Bożego, zapragnęła oddać się na wyłączną służbę Bogu. Dowiedziała się, że mimo wcześniejszych relacji i związków, może odzyskać czystość, deklarując radykalną zmianę życia i składając przyrzeczenie.

Do Darłowa aktorka przyjechała nie tylko z relikwiami bł. Karoliny Kózkówny, ale i szczątkami błogosławionych franciszkańskich męczenników: o. Achillesa Puchały i o. Hermana Stępnia – męczennikami II wojny światowej, którzy zginęli w obronie swoich parafian.

– Jeszcze nie znałam tych zakonników, kiedy w ich klasztornej kaplicy, w Iwieńcu, Pan Jezus powołał mnie do swojej wyłącznej i wyjątkowej służby w Kościele, do indywidualnej formy życia konsekrowanego. Jestem cztery lata po  ślubie czystości – wyznała i zachęcała darłowskich parafian:

– Może i w twoim sercu Jezus mówi: „Chcę twojej służby”. Ale może jest wśród was wdowiec, którego Pan Bóg na ostatnią godzinę woła do winnicy? Może jest wdowa, która może zostać konsekrowana? Może jest mąż i ojciec, którego Pan chce na stałego diakona? Proszę was, nie odmawiajcie Panu Bogu. Mówcie Mu „tak”, a nie będziecie się nudzić – przekonywała aktorka.

Więcej w numerze 42. wydania papierowego "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego". 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy