Pod takim hasłem odbyły się w Szczecinku dni formacyjne Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
W Szczecinku spotkali się przedstawiciele czterech oddziałów. Na tyle pozwoliły możliwości lokalowe Domu Jana Pawła II, gdzie jedenastka młodych ludzi spędziła weekend modląc się i bawiąc. Wszystko po to, żeby lepiej się poznać, zintegrować, zbudować wspólnotę. Potrzeba bycia razem wybrzmiewała we wszystkich wypowiedziach.
- W poprzedniej szkole czułam presję i ukrywałam to, że jestem wierząca, bo to było traktowane jak obciach. W nowej szkole jest lepszy klimat, ale też to, że jestem we wspólnocie, dodaje mi odwagi - wyznaje Wiktoria z nowo powstałego oddziału stowarzyszenia w Tarnówce. KSM od dwóch miesięcy działa także w Pile.
- To pierwsze takie spotkanie po dość długiej przerwie. Krok po kroku próbujemy reaktywować KSM w diecezji - przyznaje ks. Wojtek Borkowski, asystent diecezjalny stowarzyszenia.
Bo nie ma co ukrywać, że pandemia mocno odbiła się na strukturach stowarzyszenia. Mówiąc o ich powolnym odbudowywaniu duszpasterz przywołuje tytuł wywiadu-rzeki z pierwszym asystentem generalnym Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży ks. Antonim Sołtysikiem:
- Można zadać pytanie, jakie usłyszał ks. Sołtysik: „Po co wskrzeszać trupa”? Okazało się jednak, że to jednak bardziej uśpienie niż zgon - śmieje się. - Ta wspólnota ma swój charyzmat, piękno i ogromny potencjał, czego dowodem są ci młodzi ludzie - mówi ks. Wojtek, wskazując na pełnych zapału uczestników dni formacyjnych.
Dziewczyny ze słupskiego oddziału nie mają wątpliwości, że KSM to przestrzeń, w której można wzrastać w wierze.
- Odkąd jestem w KSM-ie przestałam chodzić do kościoła jako bierny widz, który siada w ławce na godzinę i na tym kończy się jego relacja z Panem Bogiem. A ja chcę czegoś więcej - potwierdza Karolina.
Ale to również przestrzeń do aktywnego działania.
- Młodzi ludzie, którzy mają przed sobą cały świat, całe życie i masę możliwości, mają wielkie pragnienie w sercu, żeby tego nie zmarnować. Leżenie na kanapie i oglądanie telewizji raczej urzekające nie jest, choć często się nam przytrafia. To nie fascynuje. Chcemy się poświęcić jakiejś idei. Mamy to wpisane w kod DNA. My jako Kościół powinniśmy bardzo starać się być blisko młodych, żeby pokazać im alternatywę. Kościół jest możliwością, proponuje coś nie tylko na najbliższe kilkanaście lat, ale na wieczność - zauważa ks. Borkowski.