Madagaskar bardziej kojarzy się nam z sympatycznymi lemurami niż z młodym, rozmodlonym, pełnym radości Kościołem, z wnukami „trzymającymi do chrztu” swoich dziadków czy pełnymi kleryków seminariami.
Trzcianeccy parafinie pamiętają ks. Henryka, gdy jako neoprezbiter spędził rok w ich wspólnocie. I gdy potem jeszcze przez dwa kolejne lata prowadził ich w pielgrzymkach na Jasną Górę. Gdy w Niedzielę Misyjną zapytał, kto chodził w „Dziewiąteczce”, na każdej Mszy św. podnosiło się kilka rąk. – Doświadczenie pielgrzymkowe bardzo się przydało. Tu nie ma dróg, więc do parafian docieram na piechotę. Jak ruszam w drogę, to układam sobie program na 10 do 14 dni. Miesięcznie wychodzi jakieś 200−300 kilometrów pielgrzymowania – śmieje się ks. Henryk Kaszuba. W październiku stuknęły mu 34 lata posługi misyjnej. – Wychodzi na to, że większą część życia spędziłem na Madagaskarze – przyznaje saletyn.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.