Metalowa puszka, a w niej zwinięte ciasno pasma kartonu, zalane parafiną. W okopach, w pozbawionych elektryczności zabudowaniach, w zrujnowanych piwnicach jest na wagę złota.
Praktyka pokazała, że czajnik jest najwygodniejszy. – Przydałby się jeszcze jeden – Tania zagląda niecierpliwie do wnętrza metalowego naczynia, zżymając się nad zbyt długą chwilą bezczynnego oczekiwania. Jeden telefon, szybkie konsultacje i do Garbna wkrótce dotrze nie jeden, a dwa dodatkowe czajniki. Z puszkami i kartonami do cięcia też nie ma większych kłopotów – producenci świec okopowych wykorzystują przecież to, co inni wyrzuciliby na śmietnik. Nieco trudniej o główny element, choć na razie w prowizorycznym magazynie domku myśliwskiego Koła Łowieckiego „Oręż” czeka na przerobienie spory zapas.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.