Uczniowie pilskiej "budowlanki" upiekli i przyozdobili dwie setki pierników z myślą o tych, którzy nie usiądą przy własnym wigilijnym stole.
Pierwszy etap prac odbywał się w domach. Drugi w klasie, w której zwykle uczniowie mają lekcje katechezy.
– Nie można młodzieży tylko mówić o wrażliwości, ale trzeba ich też tej wrażliwości uczyć w praktyce, w jakimś działaniu, które leży w możliwościach ucznia – mówi Joanna Janiszewska, katechetka Zespołu Szkół Budowlanych z Piły, która co roku zaprasza swoich uczniów do przedświątecznego otwierania oczu na potrzebujących.
Tym razem akcja odbywa się pod szyldem „Coś słodkiego dla spragnionego”, a jej beneficjentami są osoby w kryzysie bezdomności.
– My będziemy świętować w domach, z bliskimi. Oni nie. Z różnych przyczyn znaleźli się na ulicy, ale z pewnością brakuje im również poczucia, że nie są dla kogoś zupełnie obojętni – mówi katechetka.
Paczuszki ze słodkościami zostaną przekazane adresatom podczas organizowanej przez pilską parafię Świętej Rodziny.
Marysia Walkowiak zwykle piecze na święta pierniczki, więc ma wprawę. Ale pierwszy raz szykowała je dla osób bezdomnych, których nie zna.
– Na co dzień ich nie widać, ale bezdomni są w każdym mieście. Trzeba się uważnie przyglądać – mówi nastolatka.
– Taki pierniczek pewnie niewiele zmieni w ich życiu, ale może sprawić, że zrobi mi się cieplej na sercu, bo ktoś o nich myśli – zauważa Dorota Góra.
– Pierniczek nie, ale nasz gest tak – wtóruje jej Weronika Łada.
W akcji wzięły udział dwie klasy. Wcześniej młodzież oglądała z katechetką filmy o bezdomności, zwiedzała wirtualnie koszalińsko Dom Miłosierdzia, w którym także osoby bez dachu nad głową znajdują pomoc oraz podejmowała rozmowy o różnych sytuacjach życiowych i powodach, dla których ludzie znajdują się na ulicy.