W Lipiu pożegnano śp. s. Danutę Gorczyńską ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej.
Zmarłą 28 stycznia s. Danutę Gorczyńską ‒ w 68. roku życia i 38. bycia w zgromadzeniu zakonnym ‒ pożegnano Mszą i pochówkiem w Lipiu, gdzie spędziła ostatnie lata życia, zanim w wyniku ciężkiej choroby trafiła do koszalińskiego hospicjum.
Liturgii sprawowanej 31 stycznia w kościele pw. MB Częstochowskiej przewodniczył bp Krzysztof Zadarko. Wśród kapłanów obecny był rodzony brat s. Danuty o. Bernard Gorczyński, karmelita bosy z klasztoru w Słowacji. Obecni byli także: rodzina zmarłej, współsiostry ze zgromadzenia, parafianie, znajomi.
Jak zauważył na wstępie Mszy św. bp Zadarko, s. Danuta była otoczona modlitwą wielu osób, a także sama czyniła to wobec innych. ‒ Dziękujemy Panu Bogu za jej całe życie oddane wspólnocie. Miała niezwykły dar wpatrywania się i wsłuchiwania w ludzi skromnych, prostych, ubogich, samotnych. Tam, gdzie trzeba było, wspólnota ją kierowała – powiedział. Wśród jej posług należy wymienić pracę katechetki i opiekunki domu w Czarnem; pracę w katolickiej parafii Vaxjo i Vernamo (Szwecja); troskę o dom na Roli i grupy rekolekcyjne, pracę w Domu Samotnej Matki w Koszalinie; opiekę nad domem i ogrodem w Liskowie i Lipiu.
– Jej przeżywanie cierpienia i choroby było drogą wiary, a dla nas jeszcze jednym wyjaśnieniem Ewangelii: jak się nią żyje, jak się w nią wierzy, jak idzie się za Jezusem Chrystusem wybranym jako sens życia i Oblubieniec – powiedział bp Zadarko.
Kazanie wygłosił ks. Grzegorz Fąs, proboszcz parafii Rąbino. Wskazał na łączność s. Danuty z cierpiącym Chrystusem w czasie ostatnich siedmiu lat życia w chorobie nowotworowej. – Może pytamy: po co było to cierpienie siostry Danuty? O nierozumni, czyż nie jest powiedziane, że przez ten krzyż wchodzimy do chwały? ‒ mówił kapłan. Zachęcał do zachowania pamięci po zmarłej raczej poprzez dzieła miłosierdzia, zwłaszcza wobec ubogich, niż materialne upamiętnienie czy zewnętrzny splendor.
Siostra Dorota Wiśniewska, przełożona generalna Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej, wspomniała, jak niekiedy współsiostry zwracały się do s. Danuty.
‒ Była naszą Daną. Była nam po prostu dana przez te 38 lat, za swoimi darami, charyzmatami, miłością, pokorą, cierpliwością, modlitwą. Powierzenie jej intencji oznaczało, że ona na pewno będzie się modlić – powiedziała s. Wiśniewska. ‒ Mówiłyśmy do niej także Da-nutka. Była taką nutką we wspólnocie, swoistym dźwiękiem, melodią nadającą urok naszemu życiu. Była też Danutką dla wspólnoty parafialnej, której oddała serce przez miłość do ubogich, modlitwę za nich. Dlatego też jej wolą było, by pochowano ją tutaj, w Lipiu.
Więcej o wydarzeniu będzie można przeczytać w nr. 6/2024 "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego".