Mszy Świętej wieńczącej Marsz dla Życia i Rodziny w Słupsku przewodniczył w kościele Mariackim bp Edward Dajczak.
Na starcie XIV Słupskiego Marszu dla Życia i Rodziny bp senior Edward Dajczak pobłogosławił uczestnikom i uderzył w dzwon Głos Nienarodzonych, który towarzyszył marszowi na całej trasie (więcej o marszu piszemy TUTAJ i TUTAJ). Po przejściu kilkukilometrowej trasy biskup przewodniczył Mszy św. w kościele pw. NMP Królowej Różańca Świętego.
– Dzisiaj staraliśmy się zamanifestować ważność, świętość, niepowtarzalność życia ludzkiego. Uświadomiliśmy sobie raz jeszcze, że życie człowieka w całym swoim wymiarze polega na życiu dla kogoś drugiego. Nikt z nas nie jest zwolniony z odpowiedzialności za swojego brata, za swoją siostrę – mówił w homilii biskup.
Hierarcha postawił zarazem trudne pytanie, czy byliśmy ludzcy dla tych, którym nie dano wędrować po tym świecie, nie dano być pielgrzymami, bo będąc całkowicie zależnymi od innych, od swoich rodziców, którzy być może pozbawieni byli wsparcia dobrych doradców, nie dostali szansy życia.
– Być bliźnim to nasze zadanie. Bierze się to z istoty Boga, a będąc Jego dziećmi, nie możemy być inni, skoro On jest właśnie taki: cały rodzinny. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek trzeba przypominać, że jesteśmy rodziną Boga – mówił hierarcha.
Wśród powodów upadku etosu rodziny bp Dajczak widzi zmienioną w ostatnich dekadach strukturę społeczną, dawniej opartą na rodzinie wielopokoleniowej o szerokich więziach: od dziadków po wnuki.
– Kiedy mówimy o rodzinności Boga i o naszej rodzinności w Kościele, musimy przekraczać ograniczenia współczesnego modelu rodziny, nie bardzo odpowiadającej wizji, jaką zostawił nam Bóg – mówił biskup. – Skrajny indywidualizm sprawia, że tracimy zdolność bycia wzajemnie dla siebie i czyni nas niezdolnymi do prawdziwej miłości, do istnienia, gdy tworzy nas relacja z Nim, bo to wtedy stajemy się prawdziwie ludźmi. Dzisiaj chcieliśmy to odszukać.
Biskup zachęcał, by w tym celu uważnie wpatrywać się w Boga, nie poprzestawać na głoszeniu prawdy o Bożej miłości, lecz tak żyć, by ta miłość była widoczna poprzez decyzje, uczynki, szczególnie wobec osób, które o Bogu słyszeć nie chcą lub nie potrafią. To wymaga jednak głębokiej przemiany. Pomocą w tym jest życie eucharystyczne.
– Ten Boski pokarm przemienia nas w siebie, sprawia, że stajemy się nim, że idziemy drogą, na której Bóg nas będzie karmił nieustannie – podsumował bp Dajczak. – I trzeba zdawać sobie sprawę, że tu, na Eucharystii, jesteśmy rodziną. Czasem mnóstwo ludzi obecnych w kościele, z którymi się schodzimy i rozchodzimy, sprawia, że tego nie umiemy dostrzec. A powinniśmy. Jesteśmy rodziną w Chrystusie żyjącą pokarmem, który uzdalnia nas do rzeczy przekraczających ludzką słabość i ułomność.