Czarne wesela, niemoralne kąpiele morskie i kary za podglądanie, bronowanie plaży w celach bezpieczeństwa państwa i czołgi-karetki. Nadmorska miejscowość ma do zaoferowania więcej niż tylko plażę - swoje historie.
Część z nich można poznać z dwunastu banerów rozwieszonych w różnych punktach miejscowości. O innych usłyszeć w miejscowym kościele. To pomysł miłośników lokalnej przeszłości do opowiadania o niej innym i sobie nawzajem.
- To historie zupełnie nieznane przybywającym do nas gościom, ale i w dużej mierze także samym mieszkańcom Dźwirzyna. Te dawne, które poznajemy ze starej kroniki związane z przedwojennym życiem i te nowsze, utrwalone na zdjęciach i taśmach filmowych, na których można już rozpoznać swoich rodziców, dziadków, sąsiadów - mówi Jacek Kawałek, nauczyciel informatyki, specjalista od nowoczesnych technologii i pasjonat lokalnej przeszłości.
- Inspiracją dla mnie jest postać pastora Gustawa Lenza - nie ukrywa, przywołując postać zmarłego w 1891 r. duchownego, który „odkrył” Dźwirzyno jako kurort. Skromny duchowny marzył o tym, by w nadmorskiej miejscowości znalazły ratunek najbiedniejsze i schorowane dzieci. - Przez 20 lat wyciągał ze slumsów i wyleczył tutaj z gruźlicy blisko 100 tys. dzieci! - fascynuje się pan Jacek.
W jego zbiorach jest kronika pastora. A na jej kartach prawdziwe perełki: opowieści o tym, jak wyglądało dawniej Dźwirzyno, jaka była codzienność jego mieszkańców, a jak wyglądało świętowanie. Nawet przyjeżdżający od lat do Dźwirzyna turyści ze zdumieniem słuchali opowieści o czarnych weselach, czyli wiosennym wydobywaniu torfu, uznawaniu kąpieli morskich za równie niemoralne, co rozpusta i picie alkoholu, wydzielanych dla pań i panów plażach otwartych w określonych godzinach i surowych karach za podglądanie, czy o wielkiej fali, która pojawiła się znienacka.
Projekt Historia DźwirzynaChoć sama osada może poszczycić się sięgającą XIII w. metryką, historia Dźwirzyna, jakie dzisiaj znamy, jest raczej krótka. Dźwirzyński most stanowił granicę, której przekroczenie groziło śmiercią. Dalej był już ściśle strzeżony teren wojskowy. Nawet plaża codziennie była bronowana przez pograniczników - bardziej uniemożliwiając wydostanie się z kraju, niż broniąc do niego dostępu. Dopiero po 1956 r. we wsi można było zamieszkać.
- Osiedlający się musieli mieć specjalne pozwolenie. Nie wolno im za to było mieć materaców i pontonów - przyznaje pan Jacek, pokazując dokument wystawiony również dla niego, wówczas czteroletniego chłopca.
- Wojsko nie tylko nas pilnowało, ale i pomagało. Pamiętacie zimę stulecia? Żołnierze dostarczali nam wówczas zaopatrzenie, ale i ratowali w innych potrzebach - mówi pan Jacek, wyświetlając kolejny slajd: czołg z doczepionym pługiem śnieżnym. - A to karetka pogotowia - śmieje się i opowiada rodzinną historię z mamą, spieszącym się na świat bratem i pojazdem na gąsienicach torującym drogę do szpitala i ciągnącym gazik. - Brat jednak nie został czołgistą, choć wszyscy mu to przepowiadali - dodaje z uśmiechem.
Jego prezentacja to również opowieści o tym, jak dźwirzyniacy przez lata zbierali się co niedziela, by maszerować razem do kościoła w Karcinie, jak mobilizowali się, żeby wybudować własną świątynię, szkołę, halę sportową. Jak trudne było życie rybaków i jak wieś zmieniała się w kurort.
- Jestem w Dźwirzynie co roku od wielu, wielu lat, ale nigdy nie zastanawiałam się nawet, jak bogatą i ciekawą przeszłość ma ta miejscowość. Że oferuje znacznie więcej niż tylko szeroką plażę i morze. Będę zupełnie inaczej patrzeć na dobrze znane mi uliczki i miejsca - kręci z niedowierzaniem głową pani Irena. Nigdy wcześniej nie słyszała o katastrofie z ostatnich tygodni wojny i pobliskim jeziorze, które stało się grobem dla blisko 80 osób z czego większość stanowiły dzieci. - Będę chciała koniecznie wybrać się w miejsce upamiętnienia katastrofy - deklaruje katowiczanka.
- Właśnie po to powstał projekt Historia Dźwirzyna - cieszy się Jacek Kawałek. - A także dla nas, tutaj mieszkających, żeby opowiadana sobie nawzajem historia mobilizowała nas do dalszych przedsięwzięć - dodaje.
A tych w głowach pasjonatów historii nie brakuje. Pan Jacek od lat wykorzystuje nowoczesną technologię, by razem ze swoimi uczniami opowiadać o przeszłości. Teraz rozmawia z Politechniką Koszalińską o stworzeniu dużej, plenerowej makiety, przedstawiającej dawne Dźwirzyno. Pasjonaci marzą o replice starej szkoły i stworzeniu skansenu. A na razie zapraszają na kolejne spotkania z historią do miejscowego kościoła na godz. 20 we wtorki: 23 lipca, 6 i 20 sierpnia.