- Jesteście codziennie na adoracji? Czy my, księża, nie bylibyśmy takimi burakami, jak zdarza nam się być, gdybyśmy przynajmniej pół godziny dziennie spędzali przed Najświętszym Sakramentem? Kogo my głosimy, jeśli nie mamy czasu ani ochoty, żeby się z Nim spotykać? - pyta rekolekcjonista diecezjalnych charyzmatyków.
Ksiądz Rafał Sorkowicz nie pozostawia żadnych wątpliwości: to nie jest łatwe, i – często – niezbyt przyjemne.
– I dobrze, że nie jest łatwe. Bo ile można trwać w euforii, w łatwości i cudowności? – mówi, powtarzając za św. Karolem de Foucauldem: „Adoracja jest obumieraniem”. Jak ziarno musi obumrzeć, żeby wydać owoc, tak oddając się tej formie modlitwy, człowiek umiera dla świata i cały oddaje się Bogu.
Nie tylko dla unoszonych powiewami Ducha Świętego członków wspólnot charyzmatycznych przeżywających swoje letnie rekolekcje to nie jest łatwa nauka.
- Bez gitar, bez śpiewu, bez wymachiwania rękoma i zagadywania Pana Boga. Wchodzę w uwielbienie Jezusa nie po to, żeby się fajnie poczuć, ale żeby wejść w Jego umieranie. Dlatego zanim weźmiemy się za modlitwy wstawiennicze, uwielbienie pieśnią, najpierw trzeba wejść w tę formę modlitwy, jaką jest Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu. Charyzmatycy muszą być mistrzami adoracji! – przekonuje trzydziestoosobową grupę, która zjechała się do Koszalina z całej diecezji na letnie rekolekcje dla wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.
Letnie rekolekcje Odnowy w Duchu ŚwiętymGoleniowski chrystusowiec bez litości sprowadza charyzmatyków na ziemię. Przestrzega przed neofickimi uniesieniami i pędem do akcji ewangelizacyjnych. Że przed pokusą wielkich uniesień nikomu nie jest łatwo się ustrzec, przywołuje anegdotkę ze swojego nowicjatu.
– Rzuciliśmy świat, już tylko kaplica, modlitwa, adoracja! Po trzech tygodniach wszyscy byli twierdzą wewnętrzną św. Teresy Wielkiej, leżeli krzyżem na suficie, no mistyka wszędzie! Na szczęście ksiądz magister skutecznie nas z tego stanu wyprowadzał. Podszedł do jednego z nowicjuszy i mówi: – A ty taki jesteś rozmodlony. – No tak, ojcze – odpowiada ucieszony nowicjusz. – I rozmawiałeś z Jezusem? – interesuje się magister. – No tak, ojcze. – A co On ci powiedział? – pyta dalej, ale tu zapada cisza. Więc po chwili magister mówi: – To ja ci powiem, co powiedział ci Pan Jezus. Pan Jezus powiedział: „Sprzątaj dokładniej kibelki, jak jest twój dyżur w łazience, bo wczoraj umyłeś tak, że nie dało się wejść” – opowiada ks. Rafał.
– Chcesz być święty? Świetnie! Duch Święty w ciebie wstępuje i pełnisz wolę Pana. Czyli robisz najlepiej jak potrafisz to, co do ciebie należy. Masz obierać ziemniaki? Obieraj je z miłością. To jest uświęcenie w Duchu Świętym. Wiem, to trudne – mówi duszpasterz. Przywołał przykład św. Pawła. Przypomina, że po nawróceniu nie biegnie on ewangelizować, tylko… idzie robić namioty. – Nie jest jeszcze gotowy, żeby głosić Jezusa. Przecież nikt nie sadza noworodka do kombajnu – podkreśla członek Rady ds. Nowej Ewangelizacji i przewodniczący stargardzkiej konsulty księży duszpasterzy młodzieży.
Beata Trzmielewska nie ukrywa radości z tego, co usłyszała.
– Taka szpilka, która przekłuje balonik, jest potrzebna. Żebyśmy nie popadli w samozadowolenie. Albo nie rzucali się w akcje. Jeżeli te „akcje” nie będą wyrastały z adoracji, to nie przyniosą żadnych owoców. Mocne przypomnienie, że my w Odnowie w Duchu Świętym nie mamy się unosić nad ziemią, ale twardo po niej stąpać. A jeszcze lepiej paść na kolana. Zanim damy się porwać Duchowi Świętemu, potrzebujemy mocnych fundamentów – w życiu wspólnoty i w osobistym życiu duchowym – nie ma wątpliwości diecezjalna świecka koordynator Odnowy w Duchu Świętym.