W przeciągu zaledwie 10 dni zebrano 320 tys. zł! - Niech dobry Bóg będzie uwielbiony. Teren, na którym znajduje się jadłodajnia, spłacony - informuje ks. Radosław Siwiński.
To była wielka i szybka akcja. Tyle pieniędzy potrzeba było, żeby teren, na którym Dom Miłosierdzia wydaje posiłki potrzebującym koszalinianom, nie przeszedł w ręce innego właściciela.
Koszalińskie stowarzyszenie spieszące z pomocą wszystkim znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej kilka lat temu podpisało z właścicielem terenu umowę wstępną kupna działki. Comiesięczne wpłaty miały umożliwić nabycie miejsca, na którym ustawiono jadłodajnie, łaźnie i palarnię. Sytuacja jednak uległa zmianie i stowarzyszenie zmuszone zostało do natychmiastowego uregulowania całej pozostałej kwoty.
Potrzebna suma przekraczała możliwości stowarzyszenia, które od 12 lat bez dotacji i wsparcia systemowego świadczy wszechstronną pomoc potrzebującym. Na apel błyskawicznie odpowiedzieli darczyńcy. - Niech dobry Bóg będzie uwielbiony. Teren, na którym znajduje się jadłodajnia, spłacony! - poinformował wczoraj ks. Siwiński.
Stojący na czele tego dzieła miłosierdzia duszpasterz napisał na stronie internetowej: "Dzisiaj przed godziną 13.00 spłaciliśmy należność za teren, na którym znajduje się jadłodajnia. Dziś był ostateczny termin spłaty. Dobroć setek ludzi sprawiła, że w ciągu dziesięciu dni zebraliśmy 320 000 zł. W moim sercu jest niesamowita wdzięczność wobec Dobrego Boga, który zawsze wspomaga swoje dzieci i wobec wszystkich ludzi, którzy tak hojnie przyszli nam z pomocą. Nie znajduję słów, by Wam wszystkim podziękować. Czekamy na końcowy akt notarialny. Pozostało nam do zapłaty kilkanaście tysięcy złotych, są to koszty manipulacyjne".
Działający od 12 lat Dom Miłosierdzia to nie tylko pięciokondygnacyjny budynek w centrum Koszalina, ale również trzy mniejsze domy na wsiach, zapewniająca duchowy oddech pustelnia, cieszące się popularnością u koszalinian kawiarnia i piekarnia oraz dwie gałęzie zgromadzenia zakonnego.