Nie pieszo, ale duchowo, Złota Grupa towarzyszy pielgrzymom idącym na Jasną Górę.
Pielgrzymkowa Złota Grupa, zbierająca się co wieczór w kościele św. Józefa przy koszalińskiej katedrze, liczy około 20 osób. Niektórzy to weterani trwającej właśnie Pieszej Pielgrzymki Koszalińsko-Kołobrzeskiej na Jasną Górę, którzy z różnych względów nie mogli wziąć w niej udziału; jednak większość nigdy nie wędrowała ze Skrzatusza do Częstochowy. Niektórzy żałują, bo kiedy minęły przeszkody, by wybrać się na szlak, minęło też… zdrowie.
– Złota Grupa gromadzi się tu codziennie, by otaczać modlitwą pielgrzymów zmierzających do stóp Jasnogórskiej Pani. Duchowo łączymy się z nimi i razem z nimi zanosimy do Niej wszystkie nasze sprawy – mówi ks. Marcin Wiśniowski o odczytywanych przed Najświętszym Sakramentem intencjach. Spotkaniu towarzyszą modlitwa różańcowa i rozważanie – to samo, które podejmują piesi pielgrzymi. Niektórzy złotogrupowicze odczytują je jeszcze w domu, korzystając ze specjalnych dzienniczków; inni, jak pani Mirka, śledzą wydarzenia pielgrzymkowe przez transmisje internetowe w Dobrych Mediach.
Adoracja i Różaniec rozpoczęły wieczorne spotkania Złotej Grupy. Katarzyna Matejek /Foto GośćOd początku, gdy tylko przed laty powstała idea Złotej Grupy bierze w niej udział pani Barbara. – Cóż, w tym roku jesteśmy spóźnieni – mówi z zawstydzeniem, że pojawiła się z mężem dopiero na piątym spotkaniu. – Przyszliśmy jednak, bo to trochę tak, jakby się szło z pielgrzymką. Rozmawiamy ze sobą o tym w domu, dowiadujemy się, co się na pielgrzymce dzieje. Czujemy się z nią związani.
Pani Maria ma 90 lat, więc już nie wędruje z pielgrzymami, ale doskonale pamięta, jak to jest – jako piechur wzięła udział w 22 pielgrzymkach. Tym, co najbardziej wspomina, bo to wciąż trwa, są przyjaźnie zawarte z gospodarzami, u których nie tylko zdarzyło się jej przenocować, ale też w kolejnych latach wracać pod ich dach. No i koniecznie być w kontakcie, wysyłać życzenia świąteczne (pani Maria robi to do tej pory), modlić się za nich.
– Do Częstochowy już nie pójdę, ale jestem związana z tą pielgrzymką, dlatego przychodzę. Niekiedy się nie chce, pogoda nie ta, zmęczenie, nawet dzisiaj się wahałam, ale powiedziałam sobie: jeszcze zdążę. I pobiegłam – mówi 90-latka. Jak dodaje, co prawda na Złotej Grupie nie da się wczuć w pielgrzymkową atmosferę, ale nie o atmosferę chodzi.
Dzienniczek z rozważaniami pielgrzyma. Katarzyna Matejek /Foto GośćPanią Krystynę przyciąga tu nostalgia – pochodzi z okolic Częstochowy. – Kiedy tu przychodzę, to tak, jakbym wracała do domu – mówi. Choć sama pieszo nie pielgrzymowała, ale póki pozwalało jej zdrowie, co roku jeździła do Jasnogórskiej Królowej. – Żeby chociaż raz w roku spotkać się z Matką Najświętszą, bo otrzymałam od Niej bardzo dużo łask – mówi, opowiadając o swojej młodości w obcym jej wtedy Koszalinie. – Dlatego nadal chcę tu być, dziękować Matce Bożej i prosić Ją o dalsze łaski.
Pani Krystynie zdarzyło się witać pielgrzymów wchodzących do Częstochowy. Pamięta, jak przejmujące to było wrażenie. – To była ogromna rzesza ludzi. Niektórzy bardzo zmęczeni. Jakiemuś młodemu mężczyźnie w wojskowych butach podałam wtedy cukierka i on mi się pożalił, że ledwo doszedł. Pamiętam go i do dziś wspominam w modlitwie – mówi.
Dlaczego pani Danuta dotąd nie wybrała się na pielgrzymi szlak? – Właśnie to analizuję. Oczywiście mam wyjaśnienie – mówi o latach opieki nad małymi dziećmi, a potem niewystarczających siłach. – Dzisiaj nie mogę sobie tego darować i wyrzucam sobie, że nie poszłam – mówi. Na szczęście ma wspomnienie dołączenia do pielgrzymów na ostatnim etapie, tuż przed Częstochową. – I wiem, jakie to jest wspaniałe i ile straciłam.
Dołączyć w przyszłym roku do pielgrzymów na szlaku to marzenie Marleny ze Starych Bielic, toteż poczuła się pociągnięta zaproszeniem do Złotej Grupy; zabrała ze sobą także teściową Zofię. – Lubię takie spotkania, lubię właśnie takie nauczanie – mówi po zakończeniu koszalińskiego spotkania rozpromieniona Marlena.