Kawa i konferencja, i wymiana poglądów - w Dźwirzynie przez całe lato.
Zaproszenie do sali domu rekolekcyjno-wypoczynkowego letnicy nadmorskiego Dźwirzyna usłyszeli na Mszach św. niedzielnych. Co tydzień we wtorki o szesnastej mogą tu zajrzeć, bez zgłoszeń i zapisów, po prostu przyjść, zaparzyć sobie kawę czy herbatę, nałożyć kawałek ciasta z owocami i usiąść na sofie lub przy stole. Jak kto woli. Chętnych, by rozmawiać na tematy związane z wiarą, jest około dwudziestu. Zazwyczaj skład jest inny, tak jak zmieniają się turnusy wypoczynku, ale jedno pozostaje takie samo – otwarta przyjazna atmosfera.
Uczestnicy to turyści z całej Polski, w tym małżeństwa i rodziny z dziećmi. 6 sierpnia podjęli temat symbolów wiary, tydzień wcześniej rozmawiano o życiu „tu i teraz”, innym razem – jak odczytywać słowo Boże. Tematy nasuwają się spontanicznie i tym cykl wakacyjny różni się od parafialnego programu rocznego pn. „Szkoła wiary” podejmującego systematyczny wykład wiary w cyklu dwutygodniowych spotkań, głównie w gronie parafian.
– Wczasowicze, choć się nie znają, szybko się otwierają, chętnie odpowiadają, gdy stawiam jakieś pytanie, na przykład co jest symbolem wiary. Mówią: krzyż, ryba, komunia, miłość. To wstęp do tego, by wyjaśnić, że chodzi o skład apostolski. Razem próbujemy, jak pierwsi chrześcijanie zobaczyć, że tym symbolem jest życie wiary w Boga Ojca, Jezusa Chrystusa, Ducha Świętego – wyjaśnia przebieg spotkania proboszcz ks. Marcin Piotrowski.
Oczywiście rozmowy zbaczają na poboczne wątki, np. o sposobach dotarcia z takim przekazem do młodzieży. Ktoś wspomina, jak to było za młodu, inny podaje przykład przyciągania młodych ze swojej parafii.
Ta wymiana doświadczeń podoba się panu Mirosławowi z kujawsko-pomorskiego Wielge. – Dopiero tu, w gronie osób z różnych rejonów Polski, mogłem posłuchać, jak inni widzą te sprawy, jakie mają doświadczenia i zobaczyłem w niektórych osobach przykład prawdziwego katolika – mówi. – To mnie podbudowało, no i było ciekawe i pouczające.
Nikt z obecnych nie żałował półtorej godziny spędzonych w salce zamiast na plaży. – Warto łączyć sprawy duchowe z przyjemnościami – dodaje pan Mirosław.
Wśród dorosłych znalazła się nastolatka Frania z Cieszyna, która na spotkanie przyszła z rodzicami. Trochę ją to stresowało, ale w końcu rozluźniła się i zabrała głos. Jest oazową animatorką i także zastanawia się w gronie wspólnoty nad tym, jak przyciągnąć młodzież do Kościoła, co stało się jednym z wątków rozmowy w Dźwirzynie. – Te rozmowy były bardzo ciekawe, dużo z tego można wynieść – mówi młoda cieszynianka. – Nawet gdybyśmy się w tym gronie więcej nie spotkali, warto było tu przyjść.
Małżonkowie z dwójką dzieci z Tuchorzy koło Wolsztyna są w Dźwirzynie po raz pierwszy i postanowili wtorkowe popołudnie spędzić w domu parafialnym. Zajęli miejsce na sofie, pani Dorota czynnie włącza się do rozmowy. – Na leżenie na plaży wystarczy czasu, a warto też przeznaczyć go na pogłębienie wiary – mówi. – Dobrze jest zobaczyć, jak inni widzą sprawy z tym związane.
Tomasz z Rudy Śląskiej pojawiła się z żoną na spotkaniu, bo jak wcześniej żartował: „darmowa kawa i ciasto, to ja zawsze się piszę”. – Ale mówiąc serio, to całe życie jestem z Kościołem związany, 14 lat byłem ministrantem, 8 lat w oazie, to robi swoje – uśmiecha się Ślązak. – Dlatego kiedy z żoną słyszymy tu, w kościele, prośbę księży, by przeczytać czytanie czy zaśpiewać psalm, to zgłaszamy się. Nasze dzieci nam robią wyrzuty: „czemu wy się zawsze gdzieś zgłaszacie?”. Odpowiadam im: sorry, ale to jest nasz Kościół. My nim jesteśmy. Bo Kościół nie jest księdza proboszcza, my wszyscy go tworzymy.
Barbara z Ostrowca Świętokrzyskiego przebywa nad morzem na turnusie rehabilitacyjnym. – Przyszłam tu, bo lubię rozmawiać z ludźmi, mieć kontakt. Zawsze warto posłuchać innych, dowiedzieć się czegoś wartościowego – dlatego bardzo spodobała mi się propozycja proboszcza, o której dowiedziałam się w niedzielę na Mszy świętej i przyszłam zobaczyć, jak to wygląda.