KSM-owicze w Słupsku spotykają się co dnia. Jest modlitwa, jest zwiedzanie, są gry i plaża. Są wakacje.
Frekwencja na diecezjalnych rekolekcjach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży nie dopisała i trzeba było odwołać turnus? Trudno się mówi i działa się dalej. Młodzi z mariackiej parafii w Słupsku pod opieką ks. Wojciecha Borkowskiego, diecezjalnego asystenta KSM-u, postanowili nie rezygnować i zorganizowali spotkania letnie na miejscu, w parafii. Chociaż na miejscu to niewłaściwe określenie – chodzą po całym mieście, grając w gry terenowe (dotyczące historycznych katolickich, protestanckich i żydowskich śladów w mieście), zaglądają do muzeów, wyjeżdżają nad morze, no i nie szkoda im czasu spędzonego w kościele na Mszy św. i adoracji oraz w nowej salce parafialnej na planszówkach i przy pizzy. W letnich codziennych spotkaniach, które odbywają się w od 16 do 22 sierpnia, bierze udział 11 młodych. Towarzyszy im kleryk z diecezjalnego seminarium i dorosła animatorka.
Jak mówi ks. Borkowski, stowarzyszenie liczące przed pandemią w diecezji 150–200 osób zgromadzonych w 10 oddziałach, skurczyło się do 50, może stu młodych w sześciu ośrodkach, w tym dwie grupy działają w Słupsku. Coraz trudniej znaleźć nowych członków, choć, jak zapytać ich samych, to często pojawiają się w KSM-ie na zaproszenie duszpasterza – wystosowane w ramach lekcji religii czy wizyty kolędowej. Nie od razu wsiąkają w grupę, ale nawet po przerwie wracają i ostatecznie zostają. I to nie tylko dlatego, choć to ważny powód, że „są tu świetni ludzie” – mowa o takich rówieśnikach, o których trudno w innych środowiskach – z wartościami, wyznającymi wiarę w Boga – ale że w ogóle jest świetnie.
Celem KSM-u jest formacja poprzez akcję, stąd młodzi przy parafii Mariackiej – choć nie brakuje tu modlitwy, nabożeństw czy studium Pisma św. – w ciągu roku biorą udział w różnych aktywnościach w parafii – zbiórkach produktów dla osób w potrzebie czy w autorskich akcjach, np. rozdawaniu w kościele kartek walentynkowych z Bożym przesłaniem. – Wiemy, że tym co formuje nasze serca, jest czynienie dobra dla drugiego człowieka – mówi kapłan.
Wypoczynek na bulwarach nad Słupią. Katarzyna Matejek /Foto GośćBlanki na KSM nie trzeba było długo namawiać, bo sama szukała jakiejś wspólnoty. – Od księdza Wojtka dowiedziałam się o pierwszym spotkaniu. Spodobały mi się rozwijające rozmowy o Bogu, nasze motto, by przez cnoty, naukę i pracę służyć Bogu i ojczyźnie, i oczywiście ludzie, którzy są bardzo wspierający – wymienia 16-latka. Choć sama nikogo nie wciągnęła do stowarzyszenia, to udało jej się to wobec jednej uczennicy za sprawą świadectwa, jakie złożyła przed gronem młodzieży z trzech szkół podczas rekolekcji szkolnych. Teraz przyjaźni się z tą nastolatką.
Blanka z chęcią przychodzi na codzienne kilkugodzinne spotkania letnie. – To fajna forma spędzania wolnego czasu w wakacje, możemy porozmawiać o Panu Bogu, skupić się modlitwie, na adoracji, a bardzo lubimy adorację w ciszy – zaświadcza.
Podobnie Dominik miał potrzebę zalezienia wspólnoty dla siebie. W KSM-ie jest od pół roku, a namówił go ksiądz podczas wizyty kolędowej. Osiemnastolatek śmieje się, że tu „można sobie fajnie pojeść”, bo pizzy nie brakuje. – Podobają mi się spotkania, na których rozważamy Ewangelię, można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. To rozwija wiarę – mówi. Przyznaje, że przed nim jeszcze dużo nauki, zwłaszcza w kwestii ewangelizacji. – Brakuje mi jeszcze odwagi, by ludziom mówić o wierze – wyznaje, choć łatwiej mu to idzie w mediach społecznościowych i w gronie znajomych. Fakt, ma za sobą próbę namówienia kolegi na spotkanie KSM-u, ale póki co nieudaną.
Ania przeciwnie, parę lat temu wcale nie szukała wspólnoty, była nawet dość daleko od Kościoła. A jednak trafiła do KSM-u, i to w nietypowy sposób, bo trochę przez… strzelanie z wiatrówki podczas parafialnego grilla integracyjnego dla bierzmowanych. Potem dała się zaprosić do grupy na platformie Messenger. – I przyszłam, najpierw na chwilę, bo jakoś czułam, że to nie dla mnie. Ale po feriach, wróciłam już na dobre. W sumie nie wiem, co mnie pociągnęło do powrotu, ale jestem tu już dwa lata, rozwijam się, poznaję super ludzi, także z całej Polski – mówi 16-latka. – A te letnie spotkania to super pomysł, bo latem czasami wcale nie ma co robić w domu. Lepiej przyjść tutaj i robić coś razem.