Tak, idziemy!

Spacer z Osiek na plażę to nie był tylko relaks. Kilkunastu mężczyzn w rozmowie o ważnych sprawach zainaugurowało Męską Przystań.

Pochmurne, chłodne, niedzielne popołudnie. Czternastu mężczyzn wędruje z Osiek na plażę w Łazach. Idą bez pośpiechu, dwójkami, uważnie słuchając, co rozmówca ma do przekazania. Bo to sprawy, które przed kilku lub kilkudziesięcioma miesiącami zmieniły coś w jego małżeńskim życiu po tym, jak razem z żoną wziął udział w programach formacji małżeństw „Na Miłość i Życie”.

Trzy kilometry w jedną stronę to czterdzieści minut zwierzeń. Dla panów to sporo, ale nikt się nie wymiguje. Wszyscy wiedzą, dlaczego tu przyjechali i są gotowi dzielić się z kolegą, nierzadko dopiero poznanym, tym, co w jego życiu dobre czy trudne. Tak się rozpoczęła pierwsza w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej „Męska Przystań”. 24 listopada zainaugurowała ją Msza św. w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego w Osiekach, po której panowie zasiedli do obiadu w dworku. Po powrocie z opustoszałej plaży dalsza część spotkania odbyła się na plebanii. W inauguracyjnym spotkaniu wzięli udział także goście spoza naszej diecezji – ze Szczecina i Czarnkowa.

– Zaskoczyło mnie to, że wszyscy chcieli pójść – mówi o reakcji na propozycję spaceru nad Bałtyk Damian Ludka ze Szczecinka. – Bo my, mężczyźni, często mamy tę pierwszą reakcję „nie chce mi się”. A tu od razu odzew: tak, idziemy! I zaplanowanie trasy. Zobaczyć, że nie tylko ja chcę, ale cała grupa, że jest w tym nasza zgoda, to świetne doświadczenie. Od początku poczuliśmy, że zrodziła się między nami jedność.

– Widzę, że mężczyźni potrzebują męskiego Kościoła, takiego, w którym facet będzie wsparciem dla drugiego faceta w jego problemach, rozterkach czy w zagubieniu we współczesnej rzeczywistości. Bardzo nam tego brakuje, są tacy, którzy mają wokół siebie głównie kobiety, zarówno w pracy, jak i w domu – mówi Łukasz Obojski ze Słupska, współorganizator spotkania.

 – Przyjechali tu nieprzypadkowi mężczyźni, tacy, którzy wiedzą, po co tu są. Za nami jest podobna droga, podczas Programów na Miłość i Życie zostały nam nazwane pewne rzeczy, więc orientując się w tym, mamy większą łatwość zrozumienia jeden drugiego. Dlatego szybko przechodzimy do konkretów – dodaje pan Paweł.

Tak, idziemy!   Panowie zjedli smaczny obiad w osieckim dworku. Archiwum Łukasza Obojskiego

Jednym z inicjatorów Męskiej Przystani jest osiecki proboszcz ks. Piotr Wieteska, diecezjalny duszpasterz rodzin oraz promotor Programów na Miłość i Życie, które od pięciu lat organizowane są w naszej diecezji i poza nią. Jak zaznacza, inicjatywy związane z tą formacją – jak „Przystań małżeńska”, „Męska Przystań”, czy planowana „Przystań dla kobiet” – pokazują, że programy mogą pełnić rolę formacji permanentnej. To szczególnie ważne dla tych osób, które nie są członkami wspólnot katolickich.

– Mężczyźni poszukują wspólnoty, także tej między sobą, w swoim gronie. A jak udaną odpowiedzią na tę potrzebę jest dzisiejsze spotkanie, słyszę w rozmowach przy tym stole, w niezwykle głębokim dzieleniu się uczestników ze sobą. Mężczyźni mają szansę usłyszeć się nawzajem i swobodnie wypowiedzieć w swoim gronie, bo jak sami to określają „potrzebują mięsa” – wyjaśnia ks. Piotr Wieteska. – Kochając swoje żony, rodziny, grono przyjaciół, jednak nie wszystkie sprawy mogą w ich obecności wypowiedzieć, ponieważ niektórych tematów nie chcą dotykać.

Łukasz Obojski przyznaje, że choć mężowie są w stanie przepracować z żonami wiele tematów, to jednak nie wszystkie. – Czasem mamy odrębne wizje i nie jesteśmy pewni, czy nasz punkt widzenia będzie zrozumiały. W tych kwestiach łatwiej może zrozumieć nas drugi mężczyzna – mówi. Wśród takich tematów może być męskie spojrzenie na kwestię tolerancji wobec ideologii gender, co coraz częściej staje się realnym problemem katolickich rodzin. Ojcowie stają wobec dylematów, co jest słuszne, jak należy postąpić, gdzie szukać dobrych wzorców.

Pan Paweł chce dzielić się z kolegami doświadczeniami męża, któremu udało się coś poprawić w małżeństwie. – W narzeczeństwie dbaliśmy o nasze dziewczyny, skakaliśmy koło nich, śpiewaliśmy pod balkonem serenady, może nie dosłownie, ale takie to miało znaczenie. W małżeństwie siłą rzeczy zaczyna się odcinanie tych zabiegów, bo absorbuje nas życie zawodowe, rodzinne, zwłaszcza gdy pojawiają się dzieci. Gdzie jest dbałość o naszą relację małżeńską? – podprowadza w rozmowie pod zdobyte dobre nawyki, a są nim zaplanowane z kalendarzem w ręku spotkania, dłuższe lub krótsze randki.

Podczas pierwszego spotkania w Osiekach panowie zarysowali kształt „Męskiej Przystani” – w planach są regularne (kilka razy do roku) kilkugodzinne spotkania oraz jedno weekendowe, w Osiekach. Ale nawet tych kilka godzin razem to już duży zastrzyk energii, bo jak sami o tym mówią: są nasyceni, a Przystań to strzał w dziesiątkę. – Mam nadzieję, że to da początek jakiejś diecezjalnej męskiej wspólnocie – podsumowuje duszpasterz rodzin – i już nie tylko dla osób, które przeszły Programy na Miłość i Życie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..