Po raz piąty słupscy mężczyźni przeszli Adwentową Drogę świętego Józefa.
Ze Słupska do nadmorskiego Lędowa jest około 25 kilometrów. Ruszając rankiem 30 listopada spod sanktuarium św. Józefa Oblubieńca 16 mężczyzn przeszło ją – idąc jezdnią, bocznymi i leśnymi drogami – w kilka godzin. Zatrzymywali się w mijanych kościołach na chwilę modlitwy. To nie był marsz na czas, przeciwnie, chodziło o tempo, które sprzyja wyciszeniu, modlitwie i rozmowie z pielgrzymkowym bratem. Grupie towarzyszył i zadbał o duchowy jej wymiar ks. Hubert Haber, wikariusz parafii św. Józefa w Słupsku.
W tym roku tematy poszczególnych rozważań prowadziły uczestników ku refleksjom, jak być posłusznym jak święty Józef, dawać przykład jak on, być przywódcą na jego wzór i rozwijać Józefową pracowitość. Każdy temat podejmowany był na kolejnym odcinku trasy w rozmowie w parach i jak dają temu świadectwo uczestnicy – doświadczyli w tym czasie niezwykłego otwarcia i szczerości.
– Mężczyzna, który jest stworzony, aby pracował, aby realizował zadania, tutaj ma najpierw zadanie, aby dojść do celu, a potem jeszcze ważniejsze: aby odkryć siebie, w relacji ze św. Józefem i z Bogiem. Tak więc zwykłe przyziemne rzeczy prowadzą nas ku duchowym i owocują także w późniejszy czasie – mówi ks. Haber.
Doroczna Adwentowa Droga św. Józefa to inicjatywa jednorazowa, punktowa, bo jak się okazuje, takie wydarzenia, które nie zobowiązują do regularnego uczestnictwa czy przynależności do określonej grupy, są przez mężczyzn oczekiwane i niekiedy właśnie to skłania ich do udziału.
– Jeden dzień, jedno uderzenie to propozycja, na którą może sobie pozwolić niemal każdy, nawet osoba, która ma dużo pracy czy innych obowiązków. Przy czym akurat to grono tworzą osoby, które w większości są we wspólnotach parafialnych – wyjaśnia duszpasterz.
– Każda edycja drogi jest inna, specyficzna – mówi Artur Skonieczny, współorganizator wydarzenia. Różni się ono nie tylko trasą – pierwsza wiodła do Duninowa; kolejna, w pandemii, krótkim odcinkiem do kościoła Mariackiego, a od roku panowie wędrują do Lędowa, stanowiącego osiedle Ustki. – Idę piąty raz i za każdym razem odkrywam coś innego. Dzisiaj w rozmowach z braćmi dostrzegliśmy działanie św. Józefa w wielu rzeczach, które dokonują się w sferze zawodowej. Mówiliśmy o tym, że trzeba podejmować odważne wyzwania, by zmienić coś w życiu zawodowym, bo to służy naszemu rozwojowi, naszym rodzinom, naszemu powołaniu – mówi organizator.
Przed rokiem na Adwentową Drogę św. Józefa namówiła Krzysztofa Kopacza żona. – Teraz była to moja decyzja. Poszedłem za Józefem, jest mi bardzo bliski. W domu wykonuję dużo prac, majsterkuję i zawsze wzywam go na pomoc i on rzeczywiście mi pomaga. To takie proste rzeczy, niuanse, ale czuję jego obecność, wsparcie – zaświadcza pan Krzysztof. Tę obecność rozpoznaje także w uczestnikach wyprawy. – Każdy dzisiaj niósł w sobie św. Józefa i tym się dzielił. To było niesamowite, jak szybko opadła kurtyna, a przecież nie wszyscy się znamy. Zazwyczaj mężczyznom trudno otworzyć się, powiedzieć o swoich sprawach, my nie mieliśmy z tym problemu.
Marek Kitowski zachodzi w głowę, jak to się stało, że to dopiero jego pierwsza droga ze św. Józefem. – Jestem wzruszony tym, jak otwarci byliśmy w rozmowach ze sobą. Mieliśmy tyle do powiedzenia o różnych przeżyciach bycia mężem, ojcem czy dziadkiem. W tych trudnych czasach brakuje uczestnictwa ludzi w życiu Kościoła, w różnych propozycjach i raczej słyszy się wymówki. A potrzebujemy takich spotkań bardzo. W tym gronie dzisiaj było to bardzo widoczne – stwierdza pan Marek.
Swobodę w podejściu do tego, jak rozmawiać z pielgrzymkowym bratem, docenia Tomasz Jaśkiewicz, który po raz czwarty wędruje ze św. Józefem i braćmi. Zamiast się zmęczyć, nabrał sił, także tych duchowych, by ruszyć w Adwent. Zauważył, że gdy zaproponował na wstępie rozmowy w parze modlitwę, przebiegała ona jeszcze głębiej niż poprzednia. – Okazało się, że ktoś doświadcza takich samych problemów, jakie właśnie poruszyłem. To niezwykłe, jak Duch Święty potrafił nas otworzyć i nagle wydaliśmy się sobie braćmi.
– Droga świętego Józefa jest dla każdego mężczyzny, aby odkrył, że naprawdę nie jest sam w świecie ze swoimi wartościami, wiarą, ale że obok jest ktoś drugi, kto też zmaga się z różnymi sprawami, i chce dzielić się nimi; nie tylko trudnościami, ale i radościami – podsumowuje ks. Haber.