Trwa w usteckiej parafii od dwóch tygodni. Zebrano ponad 150 kg słodyczy. Już zajadają je maluchy z rodzinnego domu dziecka.
W parafii pw. NMP Gwiazdy Morza w Ustce od dwóch tygodni wierni zapełniali „Worek św. Mikołaja” – zbiórka rozpoczęła się tydzień przed Adwentem. Parafianie przynosili słodycze z przeznaczeniem dla dzieci z rodzinnych domów dziecka. Na terenie parafii znajdują się dwa takie domy, łącznie mieszka w nich około 30 dzieci.
Akcja została przeprowadzona po raz szósty. W tym roku udało się zebrać ponad 150 kg słodyczy: ponad 200 tabliczek czekolady, praliny, ciastka, żelki, batony i inne słodycze jakie tylko można sobie wyobrazić.
6 grudnia po porannej Mszy św. roratnej, czyli w mikołajki, na które dzieci czekają z utęsknieniem, parafialny Mikołaj wraz z pomocnikami udał się do domów dziecka. Dźwięk dzwonka i stukanie pastorału obudziło jeszcze zaspane maluchy i dopełniła się doroczna tradycja, czyli zakład Mikołaja z dziećmi: kto uniesie worek Mikołaja, do tego on należy.
Dzieci zaglądają do worka św. Mikołaja. Iwona WszółkowskaInicjatorką akcji jest Iwona Wszółkowska. Jest poruszona i mówi to samo w imieniu innych parafian, jak bezinteresowność tej prostej akcji otwiera serca. W tym roku szczególnie zwróciła uwagę na fakt, że włączają się w nią osoby starsze, samotne, które – nawet jeśli fizycznie nie mają możliwości dostarczyć słodyczy – proszą innych o pomoc w ich przekazaniu albo przekazują pieniądze na ich zakup.
– Akcja „Worek św. Mikołaja” to dobry powód, aby również dorośli mogli zrobić dobry uczynek, zauważyć dzieci, które na co dzień nie doświadczają miłości swoich biologicznych rodziców. To niby tylko słodycze, a wywołują ogromną radość i uśmiech na buziach dzieciaków, które już na kilka dni wcześniej wspominają swojego świętego Mikołaja – mówi Iwona Wszółkowska.
Ten worek ważył sporo. Iwona WszółkowskaKinga Jurek, opiekunka i wychowawczyni domu dziecka, obecnie czuwająca nad pięcioma domami w okolicy, z sentymentem wspomina pierwszą wizytę Mikołaja i pomocników w powierzonych jej domach.
– Pamiętam, jak dobroć ludzi z parafii wprawiła mnie i dzieci we wzruszenie i zachwyt. Niezmiernie się cieszę, że rokrocznie udaje się uzbierać tyle słodkości i doceniam ogromny wkład i zaangażowanie ks. Jacka i pani Iwonki na rzecz naszych domków – mówi Kinga Jurek. – Po tych sześciu latach mogę powiedzieć, że tu nie tylko chodzi o słodycze. Uważam za cenny fakt, że nie jesteśmy zapomniani. Ludzie, którzy są naszymi sąsiadami znają nas, lecz większość mieszkańców parafii nas nie zna i to mnie zadziwia, że nam pomagają. Niesamowita jest ta ich systematyczność.
Jak dodaje opiekunka, dzięki trwającej lata akcji, zarówno ona, jak i dzieci, czują się bezpiecznie. – Ta stałość pozwala nam takimi się czuć, bo mam świadomość, że gdy będziemy potrzebować pomocy, to znajdziemy ją właśnie u tych ludzi. I kiedy patrzę na ilość słodyczy i na dzieci, którym świecą się oczy z radości, doświadczam, że te momenty sprawiają, że nasz domek nie jest tylko rodzinnym domem dziecka, ale staje się takim domem wymarzonym, domem, gdzie czuć zapach miłości. Jedyne co mogę powiedzieć, to: dziękuję z serca.
Wikariusz parafii ks. Jacek Herman przyznaje: najbardziej rozczulające są akcje, w których bohaterami stają się dzieci.
– To, że udało się nam jako parafii zorganizować po raz szósty, właśnie o tym świadczy. Tu nie chodzi tylko o ilość słodyczy, choć muszę przyznać, że ten rok przyniósł więcej słodyczy niż ubiegły, ale o poruszenie serca. Każda akcja charytatywna ma sprawić, że one drgną choć trochę. Czasami myślę, że te dzieła to takie nasze bilety wstępu do nieba – mówi ks. Herman.
Trudno opisać dziecięce emocje. Iwona WszółkowskaOgromną wartością jest to, że „Worek św. Mikołaja” staje się parafialną tradycją, która rozbudza świadomość o istnieniu rodzinnych domów dziecka w okolicy.
– Jestem przekonany, że dziś potrzeba głoszenia Ewangelii przez dobroć, a jeśli zajdzie potrzeba, to można użyć słów, tak mawiał św. Franciszek – uśmiecha się duszpasterz. – Bogu dziękować, że nasi parafianie chętnie podejmują się tej akcji i także im jestem bardzo wdzięczny za serce i te wszystkie słodkości.
Ks. Herman stara się angażować co roku inne osoby do roli Mikołaja – aby doświadczyły, jak wielka jest radość obdarowanych dzieci. Tym razem w świętego biskupa wcielił się pan Tadeusz.
– Najpiękniejsze dla mnie było zobaczyć z samego rana uśmiechnięte dzieci – mówi parafianin. – Ich radość i zdumienie wprawiły mnie w osłupienie. Kiedy zobaczyły ogromną ilość słodyczy z wrażenia zaniemówiły, ja sam byłem pod wrażeniem. Cieszę się, że mogłem w tym roku stać się pomocnikiem Mikołaja i podarować im trochę radości. Niesamowite doświadczenie, że prosty gest, zwykła dobroć pobudza te najpiękniejsze uczucia. Niewiele potrzeba, by uczynić czyjś dzień piękniejszym.