Klaryski pożegnały swoją zmarłą współsiostrę. Uroczystościom w Słupsku przewodniczył bp Edward Dajczak.
Uroczystościom pogrzebowym słupskiej klaryski zmarłej 7 stycznia, s. M. Stanisławy od Królowej Polski, przewodniczył biskup senior Edward Dajczak. Rozpoczęły się one 11 stycznia w przyklasztornym kościele pw. św. Ottona w Słupsku nabożeństwem różańcowym i Mszą św. Liturgię eucharystyczną koncelebrowali: ks. Jerzy Urbański, ks. Józef Domińczak, ks. Arnold Zimnicki – kapelan wojskowy, ks. Andrzej Zaniewski, ks. Zygmunt Helejcio oraz ks. Dawid Andryszczak, który w imieniu sióstr powitał przybyłych na uroczystość.
W kazaniu biskup Dajczak zwrócił uwagę, że zabieganie o upodobnianie się do Chrystusa i odkrywanie w sobie godności dziecka Bożego nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem ludzi, którzy Chrystusa nie spotkali.
– Jesteśmy dziećmi Boga. Trudno o bliższą relację. Trudno o głębsze zrozumienie swojego życia niż to, że jesteśmy Jego dziećmi, więc Jego rodziną, jesteśmy w bliskości niewyobrażalnej, tak jak rodzic patrzący na swoje dziecko – mówił biskup, przypominając słowa św. Jana Apostoła o powtórnym przyjściu Pana i wówczas ujrzeniu Boga w nowy sposób: takim, jaki jest. – W klimacie wspólnoty sióstr, która nieustannie jest blisko Jezusa i w klimacie życia siostry Stanisławy, która przez tyle lat wpatrywała się w Jezusa Eucharystycznego, te słowa św. Jana są niezwykle brzmiące, pocieszające i ogromnie ważne.
Kaznodzieja zauważył, że przyjęcie słów, którymi św. Jan opowiada o Bogu, wymaga świadomości tego, kim samemu się jest, w przeciwnym razie życie będzie chaotyczną wędrówką od wydarzenia do wydarzenia. – Wtedy trudno o życie dobre, trudno o życie w prawdzie, miłości, w wartościach – mówił bp Dajczak.
Klaryskom, które żyjąc w słupskim klasztorze przybrały imię „od Wieczystej Adoracji”, biskup przypomniał eucharystyczny wymiar ich powołania – wędrówkę na gody Baranka. Oblubieńczy wymiar ich życia dla Boga, mówiący o bliskości relacji człowieka z Bogiem, już teraz pomaga także innym ludziom kosztować tej bliskości. Biskup przypomniał zarazem, że oblubieńczość zaczyna się już na chrzcie świętym.
– Siostra Stanisława, kiedy znalazła się we wspólnocie, wstępując do klarysek w 1947 roku, najpierw tam, w Kętach, a potem gdy przyszła tutaj, wpatrywała się w Eucharystycznego Pana – mówił bp Dajczak. – Myślę, że siostry koją ból Jezusa skarżącego się, że ludzie nie mają czasu dla Niego, i tu w tym mieście, i w naszej diecezji. Koją ból z powodu pustych miejsc przy tabernakulach, przy których brakuje nas, ludzi, którzy mamy czas na wiele rzeczy, ale nie na to, by zajść, uklęknąć, zatrzymać się.
Biskup mówił, że bycie sercem z Bogiem winno realizować się nie tylko w klasztorze, ale być rzeczywistością wszystkich ochrzczonych. – Chcemy zobaczyć, że ta wielka uczta paschalna, do której Pan nas zaprasza, zaczyna się tutaj – mówił, kładąc nacisk na przeżywanie jej jako więzi osobistej Jezusa Oblubieńca z Oblubienicą Kościołem.
Zanim po Mszy św. złożono ciało s. M. Stanisławy na Starym Cmentarzu, siostry klaryski pożegnały ją słowami (fragment):
– Oto wieczorem, 5 stycznia, po I Nieszporach uroczystości Objawienia Pańskiego, Boskiemu Oblubieńcowi spodobało się poprowadzić Ciebie, kochana Siostro, przez ostatni etap doczesnej pielgrzymki. Wyruszyłaś za Nim ufnie, z miłością i poddaniem się Jego woli. Kilka chwil po północy, 7 stycznia, kilka godzin po odnowieniu ślubów zakonnych, wspierana obecnością Sióstr, wypowiedziałaś swoje ostatnie „amen”, do końca będąc świadomą i nie wypuszczając z rąk różańca świętego – mówiła w imieniu zgromadzenia s. M. Teresa od Jezusa Królującego w Boskiej Eucharystii.
– Kochana Siostro, ponad 77 lat temu opuściłaś rodzinny dom, aby swoim życiem odpowiedzieć na tę Największą Miłość, jaką jest sam Bóg. Twoja odpowiedź to dołączenie do wspólnoty sióstr w Kętach. Pan Jezus był zawsze dla ciebie najważniejszy – On i troska o Jego chwałę. Dlatego nie wahałaś się opuścić klasztor w Kętach i przyjechać do Słupska. Tęskniłaś, a kęcka wspólnota pozostała Ci bliską. Przyjęłaś jednak wolę Bożą i zostałaś z nami na zawsze. To Słupsk stał się Twoim domem. Ukochałaś Zakon całym sercem.
Klaryski wspominają śp. s. Stanisławę jako gorliwą adoratorkę Przenajświętszego Sakramentu, ceniącą ciszę i rozumiejącą jej znaczenie w życiu duchowym. – Jednakże tę ciszę przerywałaś swoim śpiewem. Poświęciłaś się grze na organach i śpiewowi. To był nie tylko zakonny obowiązek, ale także Twoja pasja. Do końca starałaś się uczestniczyć w życiu Wspólnoty, zawsze czując się za nią odpowiedzialna, ubogacając nas swoją postawą i opowieściami. Na pewno trudnym doświadczeniem były dla Ciebie ostatnie lata, kiedy stan zdrowia nie pozwalał Ci już opuszczać zakonnej celi, ale widziałaś w tym wolę Bożą. Z wdzięcznością przyjmowałaś każdy kolejny dzień życia oraz wyświadczane Ci posługi i pomoc. Dziś dziękujemy Ci, Kochana Siostro, za Twoje świadectwo, gorliwość, modlitwy i to wszystko, czym budowałaś Wspólnotę, za przyjęte i ofiarowane cierpienie. Pozostaniesz w naszych sercach i wspomnieniach – wyraziła wolę zgromadzenia s. M. Teresa, prosząc zmarłą o wstawiennictwo u Boga w intencji ojczyzny, diecezji, zakonu i rozwoju wspólnoty.