50 mężczyzn przeszło Drogą Krzyżową z Żydowa na Górę Polanowską.
Rankiem 1 marca męska pielgrzymka pokutna po raz szósty wyruszyła ze Skrzatusza na Górę Polanowską. Pierwszy etap panowie – a było ich blisko 50 – pokonali autokarem, od Żydowa ruszyli pieszo. To głównie mieszkańcy Piły i Skrzatusza wraz okolicami, w tym uczestnicy duszpasterstwa mężczyzn spotykającego się co miesiąc przy skrzatuskim sanktuarium. Duchowym wsparciem dla pielgrzymów byli kapłani: ks. Paweł Haraburda ze Skrzatusza oraz ks. Emil Siemaszko z Wielenia. Mimo niskich temperatur pogoda na pieszą wędrówkę była sprzyjająca – pochmurna, parę razy pokropił lekki deszcz.
Duchowo prowadziła pielgrzymów modlitwa papieża Benedykta XVI na Wielki Post przeżywana w trakcie Drogi Krzyżowej. U celu pielgrzymki, w pustelni Maryi Bramy Niebios, mężczyźni uczestniczyli we Mszy św., po liturgii zaś czekało na nich ognisko, zupa z kotła i słodki poczęstunek.
Ks. Haraburda przyznaje, że męskie duszpasterstwo jest potrzebne, zresztą podobnie jak spotkania wyłącznie dla kobiet. – Dla mężczyzn to jest zawsze zdrowa okazja do wymiany doświadczeń, do rozmów w męskim gronie, potrzebne jest nawet miejsce na nasze męskie żarty. Przy czym zawsze, kiedy mężczyźni spotykają się oddzielnie, to duch tych spotkań jest budujący – mówi duszpasterz. Jak przyznaje, w tym roku niemały wpływ na pielgrzymkę miały… kobiety.
– Ta pokutna pielgrzymka to takie nasze męskie wprowadzenie w Wielki Post. Ale w tym roku wyjątkowo przełożyliśmy ją o tydzień wcześniej, ze względu na przypadający za tydzień Dzień Kobiet. Panowie chcieli to uszanować – dodaje kapłan.
Mateusz Cieślak z Witankowa po raz pierwszy dołączył do pokutnej pielgrzymki mężczyzn na Górę Polanowską. – Sprezentowałam sobie taki upominek na urodziny, które dziś obchodzę: przejść się z grupą mężczyzn, pomodlić się, dobrze poczuć się w gronie męskim – mówi dodając, że w drugiej części dnia oczywiście będzie świętował ze swoją rodziną.
Marsz w ciszy, Eucharystia, biesiada przy ognisku, czas z mężczyznami to dla pana Mateusza konkret, jakiego oczekiwał. – Faceci lubią, gdy postawi im się wyzwanie, które mają wykonać, a ta nasza wspólna droga, mimo że w ciszy, była bardzo umacniająca – stwierdza.
Tym, co ceni w męskim gronie, jest świadectwo wiary. – W dzisiejszych czasach brakuje świadectwa wiary mężczyzny, jest ich mniej w kościele, a tu na pielgrzymce jest naprawdę wielu takich, którzy wiarę praktykują i dzielą się nią. A także w sposób otwarty komunikują o swoich uczuciach religijnych, co dla nas nie jest łatwą sprawą, zwłaszcza kiedy nie jesteśmy w swoim gronie. A to jest bardzo umacniające dla wiary każdego mężczyzny.
Jarosław Matuszewski z Piły również po raz pierwszy wybrał się na tę pielgrzymkę. Dotąd miał na koncie zaledwie dwie piesze pielgrzymki – raz jako student z Olsztyna do Sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie, a po latach – z Piły do Skrzatusza.
– To była moja trzecia pielgrzymka w życiu. I bardzo się z tego cieszę, że dałem namówić się koledze; zdecydowałem się dopiero cztery dni temu i prawdę mówiąc nie wiedziałem, na co się piszę. Mam pięćdziesiąt parę lat i sporą nadwagę, nie jestem dobrym piechurem, ale trzymałem się tego, że w razie czego ten ostatni odcinek można pokonać autokarem – uśmiecha się pan Jarosław. Ostatecznie zdecydował się iść pieszo. – Pomyślałem, że po coś są pielgrzymki piesze, że przecież nie chodzi o samo przejście od punktu do punktu. To tak jak w filmach drogi, gdzie ważna jest droga, a sam cel to tylko 10 procent opowieści. Myślę, że w pielgrzymce jest podobnie, tym bardziej że większą część trasy pokonaliśmy bez rozmów między sobą, w ciszy, rozważając Drogę Krzyżową, modlitwę papieża Benedykta.
Poruszająca dla początkującego pielgrzyma była także niecodzienna forma sprawowania sakramentów: spowiedź w drodze, idąc wraz z kapłanem na tyłach grupy czy Komunia św. przyjęta pod dwiema postaciami w kaplicy Bramy Niebios na Górze Polanowskiej. Dla Jarosława Matuszewskiego była to wyjątkowa chwila, ponieważ od lat bardzo świadomie uczestniczy we Mszach św. – Kiedyś, w czasie studiów, na rekolekcjach eucharystycznych rzeczywiście poczułem, że w Komunii Świętej przychodzi do mnie sam Jezus – wyznaje. – Tutaj bardzo głęboko przeżyłem tę chwilę.