W Koszalinie odbyły się wielkopostne rekolekcje różańcowe. Wzięło w nich udział 40 osób.
Do Centrum Edukacyjno-Formacyjnego w Koszalinie przybyły 21-23 marca wspólnoty Żywego Różańca z terenu diecezji, łącznie 40 osób. Nauczanie poprowadził ks. Jan Nowak z archidiecezji krakowskiej. Wieńczącej rekolekcyjny weekend Eucharystii przewodniczył biskup senior Edward Dajczak.
Tematem spotkania była modlitwa różańcowa. Ks. Nowak przeprowadził uczestników przez kolejne tajemnice życia Pana Jezusa i Maryi, pomagając zrozumieć, jak jeszcze głębiej je przeżywać, jak czerpać z nich siłę do pełnego odwagi życia chrześcijańskiego oraz jak pokonywać trudności na tej drodze.
Zapoznał również uczestników z postacią błogosławionego ks. Władysława Bukowińskiego, Apostoła Kazachstanu, w którego procesie beatyfikacyjnym jest postulatorem. Obejrzeli oni także film mu poświęcony oraz otrzymali książeczki o tej postaci, opowiadające o ponad trzynastu latach ciężkich łagrów, podczas których ks. Bukowiński niósł Chrystusa ludziom na nieludzkiej ziemi - pod osłoną nocy potajemnie udzielając sakramentów, odprawiając Msze św. w prywatnych mieszkaniach.
Biskup Dajczak w homilii przekonywał miłośników Różańca, że modlitwa powinna się stać stanem życia człowieka, który nieustannie jest otwarty na Boga. Stwierdził, że jest to wręcz powinność miłości. - Być chrześcijaninem to znaczy być na tyle odsłoniętym na Boga, by można Go było potem w nas dojrzeć, przynajmniej w jakimś wymiarze - mówił. - Jesteśmy przeznaczeni do tego, by zanieść do ludzi choć kawałek Królestwa Bożego. Żeby w ten sposób orientowali się, w jakim miejscu są i dokąd idą, a to jest dla współczesnych ludzi decydujące.
- Podczas tych rekolekcji uczyliśmy się wchodzić modlitwę różańcową jeszcze bardziej duchowo, a jednocześnie stosować to do swoich przeżyć, życia osobistego, rodzinnego - mówi pani Alina Iwaszkiewicz z Tychowa. Nie ukrywa, że i dla niej głębokie przeżywanie Różańca nie zawsze jest proste. - Rzeczywiście tak jest, że Różaniec można odklepać, że może się on wydawać nudny, że się przysypia - mówi pełna motywacji do pięknej modlitwy.
Alina Iwaszkiewicz z Tychowa należy do Żywego Różańca od 10 lat. To niedługo, jak przyznaje emerytka, ale i późno się nawróciła, co miało miejsce, kiedy towarzyszyła wnuczce w przygotowaniach do I Komunii świętej. - Kiedy zobaczyłam, że inne mamy i babcie przystępują do Komunii, pożałowałam, że ja nie mogę. W końcu odważyłam się i po latach poszłam do spowiedzi. Tak zaczęła się moja przygoda z Panem Bogiem, która trwa do dzisiaj - mówi. Podobnie podobało jej się, kiedy kobiety z parafii spotykały się na Różańcu. Zwierzyła się z tego koleżance i po tygodniu już należała do róży. - Szybko poszło - uśmiecha się.
Jej koleżanka, Kazimiera Mazur, od dwóch dekad modli się w róży, a od 12 lat jest zelatorką, a to już dodatkowe zobowiązania, które należy wypełniać. O tej służbie mówi także Kazimiera Wróblewska z parafii św. Maksymiliana Kolbego w Słupsku: należy do niej uzupełnianie składu róż, kiedy odchodzą z nich poprzedni członkowie, czuwanie nad zmianą tajemnic Różańca, podawanie intencji do modlitwy, organizowanie wyjazdów na rekolekcje czy prowadzenie nabożeństw pierwszosobotnich. - Ja Bogu dziękuję, że Różaniec w ręku trzymam, że mam czas na tę modlitwę - podsumowuje słupszczanka.
Weteranką Żywego Różańca jest Franciszka Pszczółkowska, należy do parafialnej róży w Miłocicach od 43 lat. Rok po wstąpieniu została młodą wdową z dziećmi. - Sama wychowałam dzieci, wykształciłam. Ludzie mówią: nie wiemy, jak ty to wszystko zrobiłaś. Ale to wszystko z pomocą Matki Bożej, tylko dzięki Niej - mówi. Mimo tylu powodów do wdzięczności przyznaje, że z czasem brakuje jej gorliwości w modlitwie. - Wciąż potrzebuję umocnienia, bo jeszcze troszeczkę człowiek musi się podszlifować.
Dla Haliny Butkiewicz z Miłocic modlitwa to sposób życia. - 25 lat temu poważnie się rozchorowałam i zmagałam się z chorobą długie lata. Ale to właśnie Różaniec podnosił mnie w tej chorobie i pomógł dojść do siebie - mówi wdzięczna za lata trwania przy Bogu i Maryi. - Dlatego przyjeżdżamy tutaj, umacniamy się. Te rekolekcje uczyły nas stawiać czoła trudnym sytuacjom, a także złu, które nas atakuje. Ks. Jan uczył nas także jak przebaczać, jak odpuszczać to, co złe, drugiemu człowiekowi.