Co najmniej setka osób ruszyła czterema trasami koszalińskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
Ponad 100 osób stawiło się 29 marca na starcie koszalińskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Inicjatywę zainaugurowała Msza św. w katedrze, skąd uczestnicy - po zapisaniu się i otrzymaniu pakietów pielgrzymich - wyruszyli czterema trasami, by w samotności i ciszy rozważać stacje Drogi Krzyżowej, doświadczając zmęczenia i walcząc z kryzysami.
Koszalińska EDK chce się rozwijać: do trzech dotychczasowych tras dodano kolejną - do Polanowa. Jak mówi Andrzej Milart, organizator, od początku, to jest od 9 lat, planowano rozszerzyć ofertę, tym razem się udało. Z zapisanych ponad 100 osób 20 wybrało właśnie tę trasę. Jak zapewnia organizator, setka uczestników to liczba szacunkowa, bo na trasie dochodzą kolejni. Tych, którzy koszalińską EDK chodzą od początku, jest połowa.
- Chcieliśmy wykorzystać piękne możliwości, które mamy i zainicjować trasę na Górę Polanowską: te lasy i cała ta trasa sprzyjają pielgrzymce, byciu sam na sam ze sobą, z Bogiem - mówi A. Milart. Jak dodaje, warto rozwijać tę inicjatywę, bo korzysta z niej coraz więcej osób, w tym nie tylko zaprawieni piechurzy, ale też seniorzy i rodziny z dziećmi.
Koszalińskich pielgrzymów posłał w drogę ks. Henryk Romanik, proboszcz katedry. - Bóg przychodzi do nas w pielgrzymach, którzy od lat pielgrzymują bezgraniczną Drogą Krzyżową. Bezgraniczną, bo takim można nazwać wysiłek, dystans, ale też wymiar duchowy doświadczenia, jakim jest chodzenie dookoła miast, a dzieje się to w wielu miejscach diecezji i kraju - powiedział proboszcz. Jak zapewnił pielgrzymów, w czasie ich wędrówki odbędzie się w ich intencji adoracja w kaplicy Chrystusa Króla w kościele Ducha Świętego w Koszalinie.
Na starcie stawiły się dwa małżeństwa z Rosnowa. Pani Anna wraz z mężem idą już po raz trzeci. Cieszą się z dobrze zapowiadającej się pogody, ale mają świadomość, że i tak piechura czeka kryzys, z czego największym wyzwaniem jest wysiłek fizyczny. - Za pierwszym razem kryzys fizyczny złapał nas na ostatnim kilometrze, kiedy już widać było światła miasta. Ale kiedy zawierzy się tę drogę Bogu, to jest się w stanie to pokonać - mówi pani Anna. Za piękne wspomnienie podaje świetlne punkty na nocnej drodze - latarki idących w mroku i w ciszy dziesiątek piechurów.
Pani Marlena z Rosnowa i jej mąż wiele lat temu obiecali sobie, że przejdą EDK, ale dopiero w tym roku to stało się możliwe. - Jesteśmy pełni optymizmu, nadziei, wiary. Chcemy się umocnić i zrobić coś wartościowego w Wielkim Poście i okresie oczekiwania na zmartwychwstanie - mówi rosnowianka.
Pan Mariusz z Mścic po raz pierwszy zdecydował się wyruszyć na trasę, a z nim jego dzieci - 10-letnia Monika i 12-letni Kuba. Ojciec liczy, że da radę, ale na wszelki wypadek przygotował kilka opcji wędrówki dla swoich pociech: z wcześniejszymi przystankami w rodzinnych Mścicach lub dalej, u babci. Towarzyszy im znajoma, weteranka EDK. - Mam nadzieję, że opatrzność Boża będzie nad nami czuwała, a ja na tyle będę miał sił, że dam radę. Szczególnie że jest to mój osobisty rok jubileuszowy - niedługo będę miał już na koncie pół wieku życia na tym świecie - mówi pan Mariusz.