Umocnieniem w powołaniu zakonnym była dla sióstr konsekrowanych z diecezji pielgrzymka na Górę Chełmską.
Do sanktuarium maryjnego na Górze Chełmskiej przybyły 14 czerwca z pielgrzymką siostry konsekrowane z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. To jedno z czterech dorocznych spotkań tego środowiska, zazwyczaj odbywających się w Skrzatuszu i Koszalinie. – Tym razem, w roku jubileuszowym, wybrałyśmy Górę Chełmską ze względu na to, że tutejsze sanktuarium jest kościołem stacyjnym – wyjaśnia siostra Celina Junik z Szensztackiego Instytutu Sióstr Maryi. – Spotykamy się jako siostry z całej diecezji, z różnych wspólnot zakonnych, żeby razem dziękować za dar naszego powołania, a dzisiaj w szczególny sposób także za dar powołania biskupa Edwarda Dajczaka, który obchodzi 50. jubileusz kapłaństwa.
Msza św. pod przewodnictwem bp Edwarda Dajczaka na rozpoczęcie pielgrzymki sióstr konsekrowanych
Biskup przewodniczył Eucharystii na ołtarzu polowym przy sanktuarium, a po niej przyjął zaproszenie na poczęstunek w gronie sióstr do Café Chełmska. Pielgrzymkę zwieńczyły konferencja na temat historii sanktuarium oraz adoracja Najświętszego Sakramentu. Tematem przewodnim dnia byli pielgrzymi nadziei.
– Jako siostry konsekrowane mamy być pielgrzymami nadziei, bo jeśli my nie będziemy nią promieniować, to trudno wymagać tego od innych – mówi siostra Celina. Zapewnia, że spotkania sióstr z różnych zgromadzeń jest dobrym doświadczeniem różnorodności powołań. – Dzielimy się nawzajem tym, co jest w naszych wspólnotach, na nowo pobudzamy się do tego, że powołanie to niezasłużony dar. W naszych sercach budzi się wdzięczność za dar powołania, a także zanosimy prośby za młodzież, aby umiała odpowiedzieć „tak” na powołanie do życia kapłańskiego i zakonnego.
Podczas homilii biskup Dajczak zadał siostrom pytanie o ich doświadczenie szczęścia z powodu wybrania przez Pana. – Czy w to szczęście jest w nas wystarczająco mocne? Czy szczęście bycia wybranym daje nam radość życia niezależnie od okoliczności, od tego, że nie wszystko musi iść po naszej myśli, ani indywidualnej ani wspólnotowej? – pytał hierarcha podkreślając, że z Ewangelii nie można wykreślić krzyża Chrystusowego ani chwil stania pod krzyżem jak Maryja. – Trzeba wkalkulować we własne życie tę maryjność, że nie wszystko musi być takie jednoznaczne, takie proste. Ważne jest, by być z Chrystusem zjednoczonym do końca, nie stracić z tego ani jednego momentu.
– Nadzieja jest dla mnie w powołaniu nieodzowna. Jest tym, co napędza tryb życia i umiera ostatnia. Kiedy jest się przy osobie, która odchodzi do Pana, to człowiek zastanawia się nad sensem życia. Bo co jest tym moim sensem? – mówi siostra Anna, posługująca w hospicjum albertynka ze szczecineckiego zgromadzenia. To współodczuwanie jest tym silniejsze, że na nowotwór choruje jej ktoś bliski – tata. – Niedawno tata mi powiedział, że trzeba to życie przeżyć tak, aby żyć. Nie rozumiałam tego. Dopiero w drodze powrotnej do domu zrozumiałam, że chodzi o życie wieczne. A nadzieja pozwala nam żyć tutaj i dążyć do pełnego zjednoczenia z Chrystusem.
– Takie spotkania jak dzisiaj umacniają powołanie, pokazują, że nie jesteśmy same – mówi siostra Anna stojąca przed perspektywą zamknięcia jej domu zakonnego w Szczecinku, ze względu na kryzys powołań. – Razem chcemy prosić za młode dziewczęta i młodych chłopców, którzy wybierają właśnie drogę swojego życia, ale też za ich, bo to właśnie w nich wzrasta lub nie ich powołanie.