Nocowanie na polanie - tak integrują się mieszkańcy Kraśnika i okolic. Tym razem rozstawili namioty, ugotowali grochówkę i taplali się w… błocie.
Na skraju Kraśnika Koszalińskiego całe pole trawy – zapuszczone boisko sportowe. A gdyby tak skosić, ludzi zaprosić, namioty rozstawić? Niewiele trzeba było, by na zaproszenie sołtysa Karola Rosowskiego pozytywnie odpowiedzieli mieszkańcy Kraśnika, Biesiekierza, Warnina, Parnowa, Bielic, Nosowa, a niektórzy też pobliskiego Koszalina. Drugi rok z rzędu pole zapełnia się w lipcu od sobotniego popołudnia namiotami, nikt się nie spieszy, ale też specjalnie nie spóźnia, bo atrakcji na wydarzeniu przygotowanym przez sołectwo Kraśnika Koszalińskiego i Nosowa oraz miejscowe koło gospodyń wiejskich nie brakuje.
– Zapowiada się, że będziemy to powtarzać co roku – mówi sołtys, widząc kolejnych imprezowiczów rozbijających namioty. – Jest potrzeba spotkań integrujących naszą społeczność, budowania poczucia, że jesteśmy jednością. Są tu zarówno dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy, rodziny i osoby samotne. Wyciągamy z domów seniorów, którzy może od dawna czują się wykluczeni ze wspólnego życia. Nasza impreza jest dla wszystkich.
Piknik Nocowanie na polanie w KraśnikuPiknik na polanie jest otwarty i każdy może tu rozbić namiot, korzystać z infrastruktury, brać udział w zabawach, smacznie zjeść i to za darmo. Może też dołączyć do przygotowań. – Wspólnie grillujemy, dzieciaki uczą się kręcić watę cukrową, no i oczywiście rozkładać namioty. Jednym słowem to taka mała szkoła życia – mówi sołtys obierając mięso na grochówkę.
Maluchy najbardziej czekają na piana party, ale innych atrakcji też nie mają zamiaru przegapić – zaplanowano poszukiwanie skarbów, pokaz sprzętu i wyposażenia wozu strażackiego, wodne szaleństwo, nocne kino pod chmurką, a na koniec kąpiel w błocie. – Wykorzystujemy warunki terenowe, a że mamy tu super bajorko… – śmieje się sołtys – to ja pierwszy wskakuję, już mam na to ochotę. Myślę, że ta zabawa spodoba się dzieciom, bo jak to się mówi „brudne dziecko to szczęśliwe dziecko”, więc jak jakiś dorosły wskoczy pierwszy, to one ruszą za nim.
To trzecia tego lata integracyjna impreza w parafii Biesiekierz i już wiadomo, że tu takie spotkania się sprawdzają. Parę tygodni wcześniej wikariusz ksiądz Aleksander Głombiowski zaprosił parafian na festyn z okazji swoich urodzin – goście dopisali, najpierw w Biesiekierzu, a zaraz potem w Parnowie.
– Takie spotkania nas jednoczą, a okazuje się, że niewiele trzeba. Bo w większym gronie widujemy się głównie w kościele, ale na piknikach możemy też poznać się nawzajem, porozmawiać, to zbliża. Myślę, że warto w tym kierunku iść – mówi Karol Rosowski.
– Wychodzi nam to – potwierdza Bogumiła Nastula z rady sołeckiej. – Ludzie przyłączają się, o czym świadczy choćby większa liczba namiotów niż rok temu, wspierają nas finansowo, mamy sponsorów. Dlatego chętnie wkładamy w to swój czas, siły, pomysłowość i działamy – mówi. Odpłatą jest wdzięczność mieszkańców. – Słyszymy podziękowania za to, że na tej wsi coś jednak się dzieje.
Jak podkreśla sołtys, jednym z założeń Nocowania na polanie jest niekorzystanie z telefonów komórkowych. Jest to też zapisane w regulaminie imprezy zawieszonym na drzewie (z dopiskiem „offline to nowy luksus”).
– Nasze dzieciństwo było inne, więcej obcowaliśmy z naturą. Dlatego chcemy wyciągnąć dzieciaki z domu. Niektóre będą po raz pierwszy spać pod namiotem i zobaczą, jak można spędzać czas. Jeśli któreś dziecko wyciąga telefon, to delikatnie staramy się je namówić, żeby go odłożyło. W zamian proponujemy ciekawe zajęcia: od zbierania chrustu począwszy, przez przygotowywanie posiłków po ostrzenie patyków do pieczenia kiełbasek na ognisku. Niektóre nawet tego nie potrafią, a tutaj mogą się tego nauczyć, zobaczyć, jak wygląda piknik od kuchni.
– Przyszłam, bo w domu nie mam co robić. A tutaj mam koleżanki – mówi nastoletnia Maja o Natalii i Gabrysi, współlokatorkach z namiotu. Dziewczęta nie tylko cieszą się z czekających je atrakcji, ale przede wszystkim z tego, że mogą się spotkać, pogadać, dlatego bez oporu dały się namówić na odłożenie telefonów.
Małżonkowie Irena i Wiesław z Kraśnika piją kawę i jedzą ciasto. Pan Wiesław chwali plenerowy pomysł sołtysa: – To jest człowiekowi potrzebne, tak wewnętrznie, być z innymi. Widać co? Uśmiechy, zabawę i tyle dzieci. Nikt nikogo nie musiał namawiać, żeby tu przyjść.
– Nareszcie po latach coś tu się dzieje, ludzie przychodzą, korzystają, a kto może, to pomoże. Z tego będzie szacunek do wszystkich – chwali inicjatywę pani Irena, która pochodząc z licznej rodziny przekonuje, że nie można żyć samymi obowiązkami, ale potrzebna jest i zabawa, i śmiech, i modlitwa. – Na wszystko dawniej był czas i tak powinno być dzisiaj.