Zrozumiała, że nadużywanie alkoholu prowadzi do wielkiego zła podczas jednej z suto zakrapianych imprez. Wtedy powiedziała: "Dość!". Jest temu wierna od pół wieku.
Siostra Renata Kościelska ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej jest abstynentką od 50 lat. Pracowała ze sługą Bożym ks. Franciszkiem Blachnickim przy tworzeniu dzieła Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Uczestniczyła w pierwszych rekolekcjach poświęconych tej inicjatywie. W ogólnopolskiej księdze KWC widnieje na 27. pozycji.
Siostra była obecna na Pielgrzymce Trzeźwości na Górę Chełmską. Opowiedziała nam o tym, jak doszła do decyzji o abstynencji, jakie owoce przyniosła ona w jej życiu i dlaczego warto podjąć taką ofiarę, choćby w sierpniu, który w Polsce przeżywany jest jako miesiąc troski o trzeźwość.
– W ogóle moje szukanie Pana Boga zaczęło się właśnie od ludzi uzależnionych od alkoholu. Pracowałam w fabryce pras automatycznych w Bytowie. Tam miałam kontakt z ludźmi, którzy dużo pili i byli bardzo daleko od Pana Boga. Pracowałam w dziale kontroli technicznej, więc wszyscy chcieli z nami dobrze żyć. Ty był rok 1975. Po wypłacie chłopcy zaprosili mnie na imprezę. Trwała kilka godzin. W pewnym momencie, ostatnim przebłyskiem świadomości poczułam, że muszę to przerwać. Nagle zobaczyłam, co się z nimi działo pod wpływem alkoholu. To był dar Opatrzności. Postanowiłam, że kończę z alkoholem i zaczynam bardziej szukać Boga. To był paradoks, bo zazwyczaj człowiek rozpoczyna Go szukać po jakimś świadectwie nawrócenia czy czegoś takiego, a moja decyzja pójścia za Nim narodziła się w kontakcie z ludźmi uzależnionymi. Pojawiła się też wtedy we mnie taka myśl, wiem, że pochodziła od Boga, co będzie z tymi ludźmi po śmieci, co będzie z ich zbawieniem. Pomyślałam, że muszę zatroszczyć się o ich zbawienie – opowiada s. Renata.
– Zaczęłam szukać Pana Boga i tak trafiłam na Ruch Światło–Życie, a potem znalazłam się w Krościenku i brałam udział w przygotowywaniu dzieła Krucjaty Wyzwolenia Człowieka – wspomina siostra, która tak mówi o owocach abstynencji w swoim życiu: – Przez te 50 lat nie odstępują mnie ludzie uzależnieni. Zrozumiałam, że ja im nie pomogę, jeśli nie będę ich kochać. Mogę być z nimi i jako abstynentka tworzyć bezpieczne dla nich środowisko. Oni czują się przy mnie kochani i bezpieczni, bo nie ma w pobliżu alkoholu. Samo niepicie jest początkiem. Chodzi o zmianę życia, myślenia, patrzenia na świat, tworzenie kultury trzeźwości. Alkohol jest niepotrzebny. To, co mogę dać ludziom uzależnionym, to bezpieczeństwo mojego niepicia, a dzięki temu mogę im towarzyszyć w narodzeniu do nowego życia.
Siostra zachęca do podejmowania dzieła dobrowolnej abstynencji. – Ona jest ofiarą, a każda ofiara ma znaczenie w ratowaniu człowieka. Źródłem abstynencji jest miłość do człowieka, żeby go uratować. To jest najwłaściwsza motywacja. Chodzi o pomoc konkretnym ludziom, którzy sobie nie radzą – mówi s. Renata, wskazując na znaczenie postu od alkoholu jako ofiary w intencji konkretnych osób, a także jako świadectwa tego, że funkcjonowanie bez alkoholu jest możliwe.