Wraz z 33. Pieszą Pielgrzymką Miłosierdzia do Myśliborza dotarli diecezjanie z Białogardu.
Sierpień to czas pieszego pielgrzymowania do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Myśliborzu. Przed laty nasi diecezjanie wędrowali na centralne uroczystości z Koszalina, od kilku lat ci, którzy chcą dotrzeć na przypadającą 25 sierpnia rocznicę urodzin św. Faustyny, dołączają do pielgrzymki wychodzącej ze Szczecina. W tym roku powód by wyruszyć jest szczególny – mija 120 lat od urodzin świętej apostołki Bożego Miłosierdzia oraz 78 lat od przybycia Sióstr Jezusa Miłosiernego do Myśliborza.
Pielgrzymów wędrujących pod hasłem “Ufam jak... bł. Karolina Kózkówna” – a było ich w tym roku ponad tysiąc – powitał w sanktuarium Miłosierdzia biskup pomocniczy szczecińsko-kamieński Henryk Wejman. Po Mszy św. odbyło się Misterium Bożego Miłosierdzia.
Aby złączyć się w tym wydarzeniu z innymi pielgrzymami wędrującymi do Myśliborza, 23 sierpnia kilka osób pod opieką ks. Stanisława Wiechowskiego wyjechało z parafii św. Jadwigi w Białogardzie. Po drodze pielgrzymów zmoczył deszcz, ale ani humor, ani rozmodlenie ich nie opuszczały.
Pani Anna z Białogardu po raz trzeci przemierzyła tę trasę. – Ta pielgrzymka jest dla mnie oddaniem czci Bogu obecnemu w tajemnicy miłosierdzia. Jest to czas ciszy, w której prowadzi mnie Bóg. Bóg prowadzi i uzdrawia moje rany, pomaga mi ściągać z siebie wszelkie maski, które zakładam każdego dnia – mówi pątniczka z Białogardu. Jak dodaje, w czasie tej pielgrzymki Pan Bóg postawił na jej drodze ludzi, którzy uczyli ją pokory, posłuszeństwa i miłosierdzia, a trudnych sytuacji nie brakowało. – Każdą trudność staram się przemieniać w łaskę i nie marudzić, przyjmować wszystko, co Bóg mi daje.
Pani Ewa za namową koleżanek, które w poprzednich latach pielgrzymowały pieszo ze Szczecina do myśliborskiego sanktuarium, zadebiutowała na tym pieszym szlaku. Do dziś wspomina, jak poruszył ją ich zachwyt i rozmodlenie koleżanek, w tym roku więc chciała przekonać się osobiście, co ludzi ciągnie na tę pielgrzymkę.
– Zaciekawiło mnie to i postanowiłam pójść z nimi, i przeżyć to samo, co one – mówi białogardzianka. – Teraz sama poznałam ludzi, którzy chodzą tymi drogami od lat, niektórzy po raz 16. czy 20. Zadziwiające jest to, że widzi się wiele rodzin, matek i ojców z dziećmi, z wózkami. Podziwiałam ich za trud, jaki włożyli w to, by przemierzyć z maluchami trzydniową drogę.
Debiutantka z Białogardu nie spodziewała się, że jej poranione stopy będą wymagały interwencji pielęgniarskiej, ale nic nie zagłuszyło dobroci, której doznała – pomocy ludzi wokół, gościnności gospodarzy częstujących piechurów. – To było niesamowite i wzbudzało nadzieję w sercu i radość, że tak wielu ludzi kocha Boga, wierzy w Niego i podejmuje wyzwania, by pomóc sobie i innym, nawet obcym. Mam nadzieję, że także za rok uda mi się pójść w tej pielgrzymce na trzy pełne dni.