Wystarczy chcieć

Nawet jeśli wieś liczy tylko 400 osób, to wysiłkiem całej parafii można zrobić wiele - tak jak w Boleszewie.

Boleszewo to najdłuższa wieś w gminie Sławno, rozciąga się na 9,5 kilometra, ale mieszkańców nie ma wielu – około 400. Tym bardziej cieszy sukces, na który pracowali ostatnie dwa lata – odnowienie placu wokół kościoła. Parafia nie poradziłaby sobie bez pomocy z zewnątrz, a przede wszystkim bez współpracy mieszkańców, rady parafialnej i proboszcza.

– Kiedy usłyszeliśmy po jednej Mszy św., że trzeba wyremontować plac wokół kościoła w Boleszewie, wszyscy przytaknęliśmy głowami, bo czuliśmy, że dłużej nie da się bez tego – mówi Bogusław Michalski, mieszkaniec Boleszewa i sekretarz rady duszpasterskiej w Słowinie. A było o co się zatroszczyć: świątynia pw. Najświętszego Serca Jezusowego wzniesiona na przełomie XIV/XV w. leży na szlaku turystycznym Skarby Ziemi Sławieńskiej oraz na Pomorskiej Drodze św. Jakuba. – To wizytówka parafii, dlatego wyraziliśmy zgodę, by „opodatkować się” na rzecz remontu. Już tydzień później zawiązały się małe komitety, panie podzieliły się rejonami i zaczęła się zbiórka. Co miesiąc chodzą od domu do domu lub gospodarze sami wpłacają pieniądze na subkonto parafialne.

Do remontu był plac zewnętrzny, droga dojazdowa i komunikacyjne ciągi wokół kościoła, odprowadzenie wód opadowych. Przy okazji postanowiono zagospodarować teren zielony sąsiadujący z historycznym cmentarzem. Kosztorys opiewał na blisko 360 tysięcy złotych. Inwestycję wspomogły okoliczne firmy nieodpłatnie przekazując materiały budowlane lub wykonując część robót, a także gmina. Podjęte wiosną działania, w lipcu zostały zakończone. 

Na plebanii w Słowinie stoi długi stół. Bez problemu mieści 12 osób należących do duszpasterskiej rady parafialnej. To podstawa działania w parafii.

– Żeby zacząć działać, potrzebnych jest przynajmniej kilka osób, które chcą się zaangażować. Dobrze, jeśli znajdzie się wśród nich lider, menadżer, który skoordynuje działania, bo nie wszyscy muszą zajmować się wszystkim, przeciwnie, należy dzielić się obowiązkami – wyjaśnia pan Bogusław. Zarówno zbyt mała, jak i zbyt duża grupa organizacyjna może być utrudnieniem: to wielość punktów widzenia i bywa – blokowanie się nawzajem.

Ks. Zenon Czekała, choć jest „nowy” w parafii, ma oko do wyławiania tych, którzy chcą działać i potrafią pociągnąć kolejnych; przy czym podkreśla: to nie casting.

– Dopiero uczę się bycia proboszczem, więc dużo się przyglądam i tak staram się pozyskiwać ludzi do współpracy – mówi. – Czasem wystarczy coś zaproponować i od razu znajdują się chętni. Bez dania tego impulsu brakuje zapału, raczej „jest jak jest”. Ale jeśli się ludzi zauważy, podejdzie, poprosi, są bardzo otwarci.

W parafii dzieje się niemało: działają dwie róże Żywego Różańca, cztery kręgi Pielgrzymującej Matki Bożej, ministranci, odbywają się czwartkowe adoracje w intencji powołań, nabożeństwa fatimskie i pierwszosobotnie; ponadto organizowane są charytatywne koncerty i Orszak Trzech Króli.

– Może kogoś to nasze przebudzenie zainspiruje, że nawet tak mała społeczność w pewnym momencie może zbudzić się z letargu i uwierzyć, że razem da się dużo zrobić – puentuje Bogusław Michalski.


Więcej na ten temat można przeczytać w najnowszym nr 37/2025 "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego" i w e-wydaniu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..