Zostali do tego wezwani uczestnicy Marszu dla Jezusa, który przeszedł ulicami Słupska.
W niedzielę 14 września po raz trzynasty słupszczanie przeszli ulicami swojego miasta, by da świadectwo sąsiadom i ogłosić, że Jezus jest ich Panem i Zbawicielem. To coroczna inicjatywa organizowana przez Wspólnotę św. Krzysztofa działającą w ramach Szkoły Nowej Ewangelizacji w Słupsku. Na to wezwanie, jak zawsze, odpowiedziało pozytywnie i dołączyło do przemarszu wielu wierzących z Słupska i okolic.
Najpierw uczestniczyli we Mszy św. sprawowanej w sanktuarium św. Józefa Oblubieńca pod przewodnictwem ks. Tomasza Tomaszewskiego, proboszcza parafii pw. Św. Maksymiliana Kolbego i dziekana dekanatu Słupsk Zachód.
Podczas liturgii uroczyście wniesiono do sanktuarium relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Po Mszy św. uczestnicy, jak co roku, barwnym rozśpiewanym orszakiem wyruszyli w kierunku ratusza ulicami Szczecińską, Koszalińską, Przemysłową, Deotymy. Tam na Placu Zwycięstwa czekały na wszystkich poczęstunek i koncert uwielbienia.
Nawiązując do obchodzonego tego dnia święta Podwyższenia Krzyża Świętego ks. Tomaszewski mówił w homilii o Bożym planie odkupienia człowieka.
– Dzisiaj, w święta Podwyższenia Krzyża Świętego, kiedy patrzymy na krzyż na ołtarzu, widzimy obraz tej ofiary, którą Syn Boży Jednorodzony złożył z siebie samego. Bo z taką misją na świat posłał Go Ojciec – mówił kaznodzieja, przypominając, że Bóg jest miłością i nawet największy grzech popełniany przez człowieka nie sprawia, że Bóg go przestaje kochać.
Ks. Tomaszewski mówił też o słabości wiary, odchodzenia od jedności z Bogiem, od sakramentów, co skutkuje zdziesiątkowaniem liczby katolików uczęszczających na niedzielne Msze św. – Nie można tego nie widzieć, że tych dziewięćdziesięciu procent naszych sióstr i braci, ochrzczonych, nie ma z nami na Eucharystii. To nie są jacyś obcy ludzie, to nasi bliscy, dzieci, rodzeństwo, czasem współmałżonkowie, przyjaciele, którzy kiedyś, a może jeszcze niedawno, siedzieli z nami w kościelnej ławce.
Kapłan zachęcał do rachunku sumienia co do stanu własnej wiary – czy jest ona żywą, prawdziwą więzią łączącą z osobą Jezusa Chrystusa, czy tradycją, przyzwyczajeniem, wyuczoną formułką, które mogą się wyczerpać, znudzić. A stawka jest wielka. – Wiara nie jest celem samym w sobie, ale środkiem, niczym nie zastępowalnym, aby osiągnąć życie wieczne – przypominał kapłan.
Jako przykład niezłomnej wiary postawił przed słuchaczami osobę bł. ks. Jerzego Popiełuszki, którego relikwie zostały uroczyście wniesione tego dnia do słupskiego sanktuarium.
– To tylko jeden z tych, którzy uwierzyli, którzy osiągnęli już życie wieczne, bo on żył Bożą miłością – mówił ks. Tomaszewski, zastrzegając, że nie chodzi o bycie błogosławionym Jerzym Popiełuszką, ale tym, kim ma się być.
– Za chwilę wyruszymy w Marszu dla Jezusa. Po co? Nie po to, aby się przejść. Nie po to, żeby coś zademonstrować, bo nie jesteśmy demonstracją, ale żeby dać świadectwo. Choć świadczyć o Jezusie mamy przede wszystkim naszą codziennością, każdy dzień naszego życia powinien być marszem za Jezusem, to chcemy także, jak co roku, pójść, uwielbiać Go, dawać świadectwo, że w Niego wierzymy, że wierzymy w życie wieczne. Bądźmy tymi, którzy wyznają, że Jezus Chrystus jest Panem, tak żyjmy każdego dnia tu, w naszym mieście i wszędzie tam, gdzie jesteśmy.
Na marszu była obecna grupa z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
– To jest dla mnie wyjście ze strefy komfortu i pokazanie, że jako młoda osoba nie wstydzę się wiary, nie wstydzę się Kościoła, że mogę świadczyć o Jezusie i inspirować młodych ludzi – mówi Blanka, przyznając, że to jej pierwsze uczestnictwo w Marszu dla Jezusa wymagało pracy nad sobą, by pójść bez lęku, bez zawstydzenia, ale w zaufaniu Bogu.
Dla innej członkini KSM główną motywacją, by pójść w marszu, jest pokazanie żywego Kościoła, w którym są młodzi kochający Pana Jezusa i doświadczający szczęścia z tego powodu. Ten zapał młodych jest nie bez znaczenia dla diakona Filipa Gonciarka.
– W tym marszu ważne jest doświadczenie wspólnoty ludzi, którzy idą dla Jezusa i dają świadectwo, że On żyje i jest obecny w ich życiu. Jest taka potrzeba serca, by dzielić się radością, która od Niego pochodzi, dlatego ten marsz jest taki radosny – powiedział duchowny.