Słupskie urszulanki przez rok będą opowiadać słupszczanom o swojej założycielce i jej ideale życia.
Urszulanki Serca Jezusa Konającego w Słupsku zaprosiły mieszkańców miasta na roczny cykl spotkań ze św. Urszulą. Pierwsze odbyło się 6 października i dotyczyło historii sprzed ośmiu dekad, czyli przybycia zgromadzenia na Ziemie Odzyskane za sprawą ks. Jana Ziei. Kolejne pierwsze poniedziałki miesiąca będą okazją do poruszenia takich tematów jak: świętość, czuwanie w Bożej obecności, modlitwa, radość, miłość, pokój, Matka Boża, Serce Jezusa. Konferencjom w kaplicy domu przy Armii Krajowej 8 towarzyszą modlitwa i poczęstunek.
S. Mirosława Osuch, przełożona słupskiego domu zakonnego (to jedyny dom tego zgromadzenia w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej), z uśmiechem przyznaje, że przyczynkiem do comiesięcznych spotkań była…. spora kolejka na poczcie. – Stał w niej pewien pan z naszej parafii i nawiązała się między nami rozmowa, podczas której on przyznał, że właściwie nie zna zbyt dobrze świętej Urszuli. Co ciekawe, ten pan jest inicjatorem Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, z których jedna z odnóg nosi właśnie imię św. Urszuli. Wtedy przyszła mi myśl, żeby zrobić właśnie takie spotkania i stworzyć okazję do bliższego poznania naszej założycielki i może zaprzyjaźnienia się z nią – wyjaśnia przełożona.
Słupskie zgromadzenie tworzą trzy siostry. Ich misją jest katechizacja w szkole, prowadzenie domu, a gości on zarówno studentki (od ponad 20 lat funkcjonuje tu akademik dla dziewcząt, obecnie w nieco okrojonym składzie), jak i matki z dziećmi – uchodźcy z wojennej Ukrainy. Dom ma też stałych przyjaciół, którzy z siostrami się modlą i wspierają je w różnym zakresie. – Te więzi są silne, bo jesteśmy tu przecież od 80 lat. Niektórzy to wychowankowie sióstr, na przykład lekcji religii czy dziecińca, jak wówczas nazywano pomoc sąsiedzką przypominającą przedszkole – mówi s. Mirosława, ukazując zarazem bardzo szeroki wachlarz działalności urszulanek w mieście przez dekady. Kluczowym zaś jest propagowanie umiłowania Bożego Serca. – Nasz główny cel, jaki stawiała siostrom matka założycielka św. Urszula Ledóchowska, to prowadzenie ludzi do zbawienia.
Urszulanki Serca Jezusa Konającego nadawały powojennemu Słupskowi kolorytu, obecne wśród ludzi na ulicy, w szkołach, kościołach. Wspomina je ich wychowanka i do dziś przyjaciółka zgromadzenia Elżbieta Chmielecka – siostry całe lata uczyły ją katechezy. Ze wzruszeniem wspomina s. Marię Cierpicką czy s. Antoninę Hofman.
– Czasy były takie, że brakowało pomocy do katechizacji, więc siostra Antonina sama robiła plakaty. Była dla nas niesamowicie ciekawą osobą, czekaliśmy na te lekcje. Czekaliśmy też na siostrę, bo ze szkoły musieliśmy przejść kawałek do budynku katechetycznego. Pamiętam, jak wychodziła z klasztoru i dochodziła do rogu ulicy, zawsze niosła plakaty pod pachą, miała taką skórzaną mocno sfatygowaną teczkę. Dla nas to było coś niesamowitego, za zaszczyt uważaliśmy, że ktoś z nas mógł ponieść tę teczkę, ktoś inny plakaty – wspomina pani Elżbieta. – Czuję się związana z siostrami, mogłam widzieć, jak wprowadzały tu kaganek oświaty, kultury. Ta katecheza i w ogóle działalność sióstr w Kościele były intensywne i zbliżało nas do Boga.
Więcej na ten temat będzie można przeczytać w nr. 42/2025 "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego" i w e-wydaniu.